Makbecik z bloga Asi i Wojtka zdobył brązowy medal w konkursie "Najdziwniejsze kocie pozycje" zorganizowanym przez Krysię i postanowił swoją nagrodę - myszkę z piórkami - przekazać naszej Koci Pierwszej, której zdjęcie też wystawiłam do konkursu. Ponieważ Koci Pierwszej nie ma już z nami, Makbecik zdecydował, że myszką będą się bawić jej następcy i tym sposobem Pan Listonosz przyniósł nam wczoraj nową zabawkę :-)
Dziękujemy Krysiu, Asiu, Wojtku i Makbeciku :-)))
Miłego weekendu :-)
sobota, 29 września 2012
czwartek, 20 września 2012
W dzień deszczowy i ponury ...
w oryginale piosenki stało, że " ... z Cytadeli idą z góry", ale mój post nie jest o Lwowskich Dzieciach, co "idą tułać się po świecie", tylko o kotach, więc w dzień deszczowy i ponury ...
...pod parasol lgną kocury ;-))))
...pod parasol lgną kocury ;-))))
Etykiety:
koty
poniedziałek, 17 września 2012
To już rok z Rysią
Jutro mija rok od kiedy Rysia znalazła się w naszym domu. Nie do wiary, że kiedyś mogło jej tu nie być ;-)
Na początku nie wiedzieliśmy, czy w ogóle uda się ją wyleczyć, ale dzięki pomocy naszego weta, z trudem bo z trudem, ale jednak Rysia przeobraziła się w piękną kociczkę. Problemy zdrowotne co jakiś czas się odzywają, ale nie są tak poważne, żeby uniemożliwić jej cieszenie się życiem.
Rysia kilka dni po operacji (wyglądała już o niebo lepiej niż na początku):
Rysia pa paru tygodniach u nas:
W międzyczasie sterylka:
Rysia dogadała się z Gackami bardzo dobrze (prośbą lub groźbą ;-):
Nawet Kocia, dała się po długim czasie obłaskawić:
I tak Rysia zmieniła się z "brzydkiego kaczątka" w ślicznego łabędzia:
100 lat nasza Małpeczko :-)))
Na początku nie wiedzieliśmy, czy w ogóle uda się ją wyleczyć, ale dzięki pomocy naszego weta, z trudem bo z trudem, ale jednak Rysia przeobraziła się w piękną kociczkę. Problemy zdrowotne co jakiś czas się odzywają, ale nie są tak poważne, żeby uniemożliwić jej cieszenie się życiem.
Rysia kilka dni po operacji (wyglądała już o niebo lepiej niż na początku):
Rysia pa paru tygodniach u nas:
W międzyczasie sterylka:
Rysia dogadała się z Gackami bardzo dobrze (prośbą lub groźbą ;-):
Nawet Kocia, dała się po długim czasie obłaskawić:
I tak Rysia zmieniła się z "brzydkiego kaczątka" w ślicznego łabędzia:
100 lat nasza Małpeczko :-)))
Etykiety:
koty
piątek, 14 września 2012
Konkurs u Krysi
Krysia z bloga Klub Kota Jasna 8 ogłosiła serię konkursów, a pierwszy z nich ma temat: najdziwniejsze kocie pozycje.
Oto nasze propozycje:
1. Siedząca Kocia Pierwsza
2. Ave Kocia Druga
3. Gacus Erectus
Oto nasze propozycje:
1. Siedząca Kocia Pierwsza
2. Ave Kocia Druga
3. Gacus Erectus
środa, 5 września 2012
"Chińszczyzna"
Dawno nie było u mnie nic kulinarnego, więc nadrabiam ;-)
Podczas ostatniej wizyty we Wrocławiu (tak wspaniale ciepło opisanej przez Anię) skusiłam się na chińskie jedzenie i postanowiłam sama w domu upichcić coś podobnego. Miała to być wołowina na ostro z ryżem. Ale - w naszym sklepie wołowiny akurat nie było ;-), Grzesiek strasznie kręcił nosem na "ostre" (ach, niech mi ktoś wymieni chłopa na takiego co lubi pikantnie zjeść!), i ryż też mi się skończył (co odkryłam po powrocie z zakupów ;-)
Zrobiłam więc wszystko inaczej niż w przepisach, nie wiem co chińskiego pozostało w mojej potrawie (chyba tylko grzybki i sos sojowy), ale smakowała nam bardzo i była łatwa w zrobieniu, więc dzielę się swoim eksperymentem:
Pojedynczy filet z kurczaka kroimy na kawałki i solidnie podsmażamy. Do podsmażonego kurczaka dodajemy pokrojoną czerwoną paprykę (i ci, którym nikt nie marudzi, mogą dodać trochę papryczki chilli). Chwilę przesmażamy razem, po czym dodajemy pokrojoną w słupki marchewkę, kalarepkę (zastępuje nieprzełykalnego dla mnie bambusa), pora, 2 drobno pokrojone łodygi selera naciowego i ugotowane grzyby chińskie. Chwilę wszystko razem smażymy, po czym dodajemy 3 łyżki sosu sojowego, sól i 2-3 łyżki bulionu warzywnego. Dusimy jakiś czas (warzywa muszą być jędrne, a nie rozgotowane), parę minut przed końcem dodajemy wyciśnięte 2 ząbki czosnku. Jemy z ryżem lub kuskusem lub co kto lubi :-)
Smacznego :-)
Podczas ostatniej wizyty we Wrocławiu (tak wspaniale ciepło opisanej przez Anię) skusiłam się na chińskie jedzenie i postanowiłam sama w domu upichcić coś podobnego. Miała to być wołowina na ostro z ryżem. Ale - w naszym sklepie wołowiny akurat nie było ;-), Grzesiek strasznie kręcił nosem na "ostre" (ach, niech mi ktoś wymieni chłopa na takiego co lubi pikantnie zjeść!), i ryż też mi się skończył (co odkryłam po powrocie z zakupów ;-)
Zrobiłam więc wszystko inaczej niż w przepisach, nie wiem co chińskiego pozostało w mojej potrawie (chyba tylko grzybki i sos sojowy), ale smakowała nam bardzo i była łatwa w zrobieniu, więc dzielę się swoim eksperymentem:
Pojedynczy filet z kurczaka kroimy na kawałki i solidnie podsmażamy. Do podsmażonego kurczaka dodajemy pokrojoną czerwoną paprykę (i ci, którym nikt nie marudzi, mogą dodać trochę papryczki chilli). Chwilę przesmażamy razem, po czym dodajemy pokrojoną w słupki marchewkę, kalarepkę (zastępuje nieprzełykalnego dla mnie bambusa), pora, 2 drobno pokrojone łodygi selera naciowego i ugotowane grzyby chińskie. Chwilę wszystko razem smażymy, po czym dodajemy 3 łyżki sosu sojowego, sól i 2-3 łyżki bulionu warzywnego. Dusimy jakiś czas (warzywa muszą być jędrne, a nie rozgotowane), parę minut przed końcem dodajemy wyciśnięte 2 ząbki czosnku. Jemy z ryżem lub kuskusem lub co kto lubi :-)
Smacznego :-)
Etykiety:
kulinarnie
niedziela, 2 września 2012
Wrocławskie ślady Gacka
Trzy ostatnie dni sierpnia spędziliśmy we Wrocławiu. Załatwialiśmy "swoje sprawy", a przy okazji co nieco udało się zobaczyć. Wspaniale wspominam pobyt w Ogrodzie Botanicznym.
Poszliśmy też odwiedzić zwierzaki w Zoo, gdzie zakochałam się w lemurach Wari - były tak rozbrykane, że ciężko im było zrobić fotkę: Tata Ryś pilnując młodych wydeptał ścieżkę na trawie:
Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej:
I moje marzenie:
Koza była tak przyjazna, wystawiała łepek do głaskania i chciała zjeść mój plan Zoo ;-)
Zakręcona jak baranie rogi:
Co słychać Panie Tygrysie?
-A nic nudzi mi się.
Czy chciałby Pan wyjść zza tych krat?
-Pewnie! Przynajmniej bym Pana zjadł ;-)
A oto tytułowe ślady Gacka, odnalezione we wrocławskim Zoo:
Koty przeszły przez te 3 dni chrzest bojowy, po raz pierwszy zostały na tyle czasu bez nas, za to z "dziadkiem" ;-) Dziękujemy bardzo za opiekę nad naszymi futrzastymi skarbami.
Ich entuzjazmu, gdy krótko przed północą zawitaliśmy w domu nie da się opisać. Brykały niczym Wari w Zoo :-)
We Wrocku spędziliśmy uroczy wieczór z Anią i JejCiJem, dziękujemy Wam za spotkanie Kochani :-)
Poszliśmy też odwiedzić zwierzaki w Zoo, gdzie zakochałam się w lemurach Wari - były tak rozbrykane, że ciężko im było zrobić fotkę: Tata Ryś pilnując młodych wydeptał ścieżkę na trawie:
Wielki Ptak z Ulicy Sezamkowej:
I moje marzenie:
Koza była tak przyjazna, wystawiała łepek do głaskania i chciała zjeść mój plan Zoo ;-)
Zakręcona jak baranie rogi:
Co słychać Panie Tygrysie?
-A nic nudzi mi się.
Czy chciałby Pan wyjść zza tych krat?
-Pewnie! Przynajmniej bym Pana zjadł ;-)
A oto tytułowe ślady Gacka, odnalezione we wrocławskim Zoo:
Koty przeszły przez te 3 dni chrzest bojowy, po raz pierwszy zostały na tyle czasu bez nas, za to z "dziadkiem" ;-) Dziękujemy bardzo za opiekę nad naszymi futrzastymi skarbami.
Ich entuzjazmu, gdy krótko przed północą zawitaliśmy w domu nie da się opisać. Brykały niczym Wari w Zoo :-)
We Wrocku spędziliśmy uroczy wieczór z Anią i JejCiJem, dziękujemy Wam za spotkanie Kochani :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)