Nie ma już z nami Tosi, zginęła miesiąc temu, śmiercią kota wychodzącego - pod kołami samochodu. W ten dzień była u nas jak zawsze na obiadku, spała na górze na naszym łóżku, brykała z Felą, a potem poszła na swoją ostatnią przechadzkę. Nawet rok nie minął od kiedy pojawiła się u sąsiadki. Śliczna dymna Tosia, indywidualistka, mały mruczący futrzaczek. Nie ma i nie będzie już nigdy :-(
Bardzo mi przykro, Aniu.
OdpowiedzUsuńCzas nieco wyciszy tęsknotę i żal, ale one i tak pozostaną...
Przytulam.
Dziękuję Ci Jolu. Wiem, że jest tak jak piszesz, szkoda tylko, że dla tej małej kociczki, która miała całe życie przed sobą, czas się już skończył nieodwracalnie :-(
UsuńJejku jak ja drżę o Hokusa, nie dało się powstrzymać go od wychodzenia, choć wycięliśmy pół ogrodu i założyliśmy siatki... I tak je pokonuje...
OdpowiedzUsuńWspółczuję, Aniu, trzymaj się..
Oby Hokusik miał więcej szczęścia, zresztą on już swoje przeżył i teraz przed nim powinny byc tylko szczęśliwe chwile i długie zdrowe życie. Dziękuję Ci Gosiu za odiwedziny i komentarz.
Usuńokropne to....w takich sytuacjach cieszę sie, ze mieszkam w polu.
OdpowiedzUsuńbardzo ci, aniu współczuję...
Dziękuję Ewo, Wasze komentarzowe wsparcie bardzo wiele dla mnie znaczy.
UsuńBardzo mi przykro.... :-(
OdpowiedzUsuńTosia miała za to wspaniałe, choć krótkie życie!!! Miała swobodę, pełno Waszej miłości i pełną miskę! Na pewno nie zamieniła by tego na inne życie!!!! Teraz, w Krainie Wiecznych Łowów opowiada o Waszym domku i szczęściu, które ją u Was spotkało....
Kochana jesteś Aneczko :-) Dziękuję Ci za pocieszenie.
UsuńSmutno bardzo... ale za to była wolnym, szczęśliwym kotkiem! Nie musiała - jak inne nieszczęśniki - patrzeć tęsknym wzrokiem zza szyby! Byłą kochana i szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że tak krótko Aniu. Mam nadzieję, że była szczęśliwa. Pozdrawiam Cię serdecznie.
UsuńWspółczuję...
OdpowiedzUsuńZawsze pocieszam się w takich sytuacjach,że była chociaż szczęśliwa...
Jakoś trzeba sobie radzić, też się tak pocieszam Krysiu. Dziękuję Ci za komentarz.
UsuńTak mi smutno Aniu.
OdpowiedzUsuńNam też Haniu, dziękuję, że jesteś z nami.
Usuń:( Smutno :( Koty wychodzące mają szczęśliwe życie, ale często jest niebezpiecznie niestety :(
OdpowiedzUsuńCoś za coś, prawda Aniu? Nam tez bardzo smutno, miesiąc czasu nie mogłam się zebrać żeby o tym napisać :-(
Usuń:-( ojejej ;-( wspolczuje Wam z calego serca- wiem, co to znaczy i co to za okropne uczucie.....
OdpowiedzUsuńWiem Basiu, że my kociarze zanmy ten ból, każdy z nam przeżył jakąś stratę. Dziękuję Ci za komentarz Kochana.
UsuńBardzo współczuję straty , wiem że była jakby Wasza :((
OdpowiedzUsuńSmutno bardzo ...
Uściski <3
Dziękuję Amyszko, też ściskam mocno
UsuńKochaaaaaaaaany kotek , znalazła przystań w Waszym domku, zakumplowała się z Gackami , jest mi strasznie smutno.
OdpowiedzUsuńPiękna kota z niej była .... smutny jest często koci los ......
Eeeeeeeeeeeeeeeeech...
Bardzo Wam współczuję, człowiek tak się do zwierzaków przywiązuje.
Dzięki Alu, najbardziej Tosia kumplowała się z Felą, biedna psiczka nie wie co stało się z koleżanką :-(
Usuń"...I nie będzie już nigdy" - jak smutno, współczuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję Hersylio
UsuńSmutne... Współczuję bardzo ...
OdpowiedzUsuńDziękuję Loono
UsuńJakaś plaga samochodowa.Parę dni temu moja koleżanka z górskiego miasteczka też tak straciła Koteczkę,którą"znalazła"koło bankomatu.Odchowała,wyleczyła,wysterylizowała i jakiś debil samochodowy próbował czy trafi....
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro....
Niestety tak jest, ja tez codziennie mijam jakieś rozjechane zwierzaki, tak szkoda każdego straconego w ten bezsensowny sposób życia :-(
UsuńBardzo mi przykro.
OdpowiedzUsuńWidzę na szosie mnóstwo rozjechanych kotów. Nie wiem czy to ludzie rozjeżdżają je specjalnie czy koty nie mając instynktu samozachowawczego pchają się pod koła.
Faktem jest, że kiedyś wylądowałabym w rowie, bo taki jeden kociak właśnie wskoczył na szosę przed samą maską. Na szczęście i on, i moje auto - wyszliśmy bez szwanku.
Koty często wyskakują z nienacka pod koła, choć gdyby ludzie jeździli przepisowo w terenie zabudowanym, może większości przejechań udalo by się uniknąć. Dobrze, że Pani nic się nie stało i kotek wyszedł bez szwanku, czasem zwierzak może przyczynić się do powaznego wypadku, wujek mojej koleżanki został przykuty do łóżka, bo najechał na niego kierowca, który chciał uniknąć przejechania kota.
UsuńAniu... tak mi przykro :-(
OdpowiedzUsuńSerce pęka jak się czyta takie wieści. To właśnie tak sytuacja gdzie nie ma jedynej dobre decyzji. Zresztą i w domowych pieleszach wypadki się zdarzają :-(
Ściskam Cię mocno choć wiem, że nie ma pocieszenia i musimy sami pogodzić się ze stratą naszych futrzatych przyjaciół.
Dziękuję Ci bardzo Ewo, tak mi jej szkoda, taka wesoła, pełna życia kotka, ech, ten świat czasem jest wyjątkowo do d...
UsuńPrzykro mi bardzo :( Trzymaj się Aniu!
OdpowiedzUsuńDziękuję Elu!
UsuńStrasznie mi przykro i ogromnie żal................
OdpowiedzUsuńNam też bardzo :-( Dziękuję Ashki.
Usuńomg! az sie poplakalam, jakby to byl moj kotek... bardzo ci wspolczuje, oby tylko inne kotki trzymaly sie podworka...
OdpowiedzUsuńtrzymaj sie !
Dziękuję Moniko. Pozostałe kotki są całkiem nasze (Tosia była tak na prawdę kotem sąsiadki) i nie są wolnowychodzące, wychodzą na podwórko tylko pod naszą opieką.
UsuńStrasznie, strasznie przykro :((
OdpowiedzUsuńNam też :-( Dzięki Abi za komentarz.
UsuńAniu, tak bardzo mi przykro :-((( Na pewno Tosia jest teraz w kocim niebie, biega teraz razem z Rysią po łące i machają Ci łapką z rajskiego okienka..
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Elizo, też mam taką nadzieję, że jest jakieś kocie niebo. Pozdrawiam serdecznie
Usuńo ja ;(((
OdpowiedzUsuńwww.blogspot.com/casprzet
Znam to tez, tak zginal nasz pierwszy kot, jaka ja bylam w sumie szczesliwa, ze Fin po prostu umarl w domu.
OdpowiedzUsuńPocieszam was jak umiem.
Dziękujemy Spirytko!
UsuńPrzykro mi, Aniu. Bardzo, bardzo Ci współczuję . Wiem, że ją kochałaś, dbałaś o nią i robiłaś wszystko, żeby była szczęśliwa! Na zawsze pozostanie w naszych sercach, dzięki temu, że tak pieknie opowiadałas jej historię. [*]
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za komentarz Aniu.
OdpowiedzUsuńAniu.. Tak strasznie mi przykro.. Szczerze z serca..
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro:(
OdpowiedzUsuń