poniedziałek, 23 czerwca 2014

Nie ma

Nie ma już z nami Tosi, zginęła miesiąc temu, śmiercią kota wychodzącego - pod kołami samochodu. W ten dzień była u nas jak zawsze na obiadku, spała na górze na naszym łóżku, brykała z Felą, a potem poszła na swoją ostatnią przechadzkę. Nawet rok nie minął od kiedy pojawiła się u sąsiadki. Śliczna dymna Tosia, indywidualistka, mały mruczący futrzaczek. Nie ma i nie będzie już nigdy :-(

49 komentarzy:

  1. Bardzo mi przykro, Aniu.
    Czas nieco wyciszy tęsknotę i żal, ale one i tak pozostaną...
    Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Jolu. Wiem, że jest tak jak piszesz, szkoda tylko, że dla tej małej kociczki, która miała całe życie przed sobą, czas się już skończył nieodwracalnie :-(

      Usuń
  2. Jejku jak ja drżę o Hokusa, nie dało się powstrzymać go od wychodzenia, choć wycięliśmy pół ogrodu i założyliśmy siatki... I tak je pokonuje...
    Współczuję, Aniu, trzymaj się..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby Hokusik miał więcej szczęścia, zresztą on już swoje przeżył i teraz przed nim powinny byc tylko szczęśliwe chwile i długie zdrowe życie. Dziękuję Ci Gosiu za odiwedziny i komentarz.

      Usuń
  3. okropne to....w takich sytuacjach cieszę sie, ze mieszkam w polu.
    bardzo ci, aniu współczuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ewo, Wasze komentarzowe wsparcie bardzo wiele dla mnie znaczy.

      Usuń
  4. Bardzo mi przykro.... :-(

    Tosia miała za to wspaniałe, choć krótkie życie!!! Miała swobodę, pełno Waszej miłości i pełną miskę! Na pewno nie zamieniła by tego na inne życie!!!! Teraz, w Krainie Wiecznych Łowów opowiada o Waszym domku i szczęściu, które ją u Was spotkało....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana jesteś Aneczko :-) Dziękuję Ci za pocieszenie.

      Usuń
  5. Smutno bardzo... ale za to była wolnym, szczęśliwym kotkiem! Nie musiała - jak inne nieszczęśniki - patrzeć tęsknym wzrokiem zza szyby! Byłą kochana i szczęśliwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że tak krótko Aniu. Mam nadzieję, że była szczęśliwa. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  6. Współczuję...
    Zawsze pocieszam się w takich sytuacjach,że była chociaż szczęśliwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś trzeba sobie radzić, też się tak pocieszam Krysiu. Dziękuję Ci za komentarz.

      Usuń
  7. :( Smutno :( Koty wychodzące mają szczęśliwe życie, ale często jest niebezpiecznie niestety :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś za coś, prawda Aniu? Nam tez bardzo smutno, miesiąc czasu nie mogłam się zebrać żeby o tym napisać :-(

      Usuń
  8. :-( ojejej ;-( wspolczuje Wam z calego serca- wiem, co to znaczy i co to za okropne uczucie.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Basiu, że my kociarze zanmy ten ból, każdy z nam przeżył jakąś stratę. Dziękuję Ci za komentarz Kochana.

      Usuń
  9. Bardzo współczuję straty , wiem że była jakby Wasza :((
    Smutno bardzo ...
    Uściski <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochaaaaaaaaany kotek , znalazła przystań w Waszym domku, zakumplowała się z Gackami , jest mi strasznie smutno.
    Piękna kota z niej była .... smutny jest często koci los ......
    Eeeeeeeeeeeeeeeeech...
    Bardzo Wam współczuję, człowiek tak się do zwierzaków przywiązuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Alu, najbardziej Tosia kumplowała się z Felą, biedna psiczka nie wie co stało się z koleżanką :-(

      Usuń
  11. "...I nie będzie już nigdy" - jak smutno, współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Smutne... Współczuję bardzo ...

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakaś plaga samochodowa.Parę dni temu moja koleżanka z górskiego miasteczka też tak straciła Koteczkę,którą"znalazła"koło bankomatu.Odchowała,wyleczyła,wysterylizowała i jakiś debil samochodowy próbował czy trafi....
    Bardzo mi przykro....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak jest, ja tez codziennie mijam jakieś rozjechane zwierzaki, tak szkoda każdego straconego w ten bezsensowny sposób życia :-(

      Usuń
  14. Bardzo mi przykro.
    Widzę na szosie mnóstwo rozjechanych kotów. Nie wiem czy to ludzie rozjeżdżają je specjalnie czy koty nie mając instynktu samozachowawczego pchają się pod koła.
    Faktem jest, że kiedyś wylądowałabym w rowie, bo taki jeden kociak właśnie wskoczył na szosę przed samą maską. Na szczęście i on, i moje auto - wyszliśmy bez szwanku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty często wyskakują z nienacka pod koła, choć gdyby ludzie jeździli przepisowo w terenie zabudowanym, może większości przejechań udalo by się uniknąć. Dobrze, że Pani nic się nie stało i kotek wyszedł bez szwanku, czasem zwierzak może przyczynić się do powaznego wypadku, wujek mojej koleżanki został przykuty do łóżka, bo najechał na niego kierowca, który chciał uniknąć przejechania kota.

      Usuń
  15. Aniu... tak mi przykro :-(
    Serce pęka jak się czyta takie wieści. To właśnie tak sytuacja gdzie nie ma jedynej dobre decyzji. Zresztą i w domowych pieleszach wypadki się zdarzają :-(
    Ściskam Cię mocno choć wiem, że nie ma pocieszenia i musimy sami pogodzić się ze stratą naszych futrzatych przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo Ewo, tak mi jej szkoda, taka wesoła, pełna życia kotka, ech, ten świat czasem jest wyjątkowo do d...

      Usuń
  16. Przykro mi bardzo :( Trzymaj się Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  17. Strasznie mi przykro i ogromnie żal................

    OdpowiedzUsuń
  18. omg! az sie poplakalam, jakby to byl moj kotek... bardzo ci wspolczuje, oby tylko inne kotki trzymaly sie podworka...
    trzymaj sie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Moniko. Pozostałe kotki są całkiem nasze (Tosia była tak na prawdę kotem sąsiadki) i nie są wolnowychodzące, wychodzą na podwórko tylko pod naszą opieką.

      Usuń
  19. Strasznie, strasznie przykro :((

    OdpowiedzUsuń
  20. Aniu, tak bardzo mi przykro :-((( Na pewno Tosia jest teraz w kocim niebie, biega teraz razem z Rysią po łące i machają Ci łapką z rajskiego okienka..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Elizo, też mam taką nadzieję, że jest jakieś kocie niebo. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  21. o ja ;(((


    www.blogspot.com/casprzet

    OdpowiedzUsuń
  22. Znam to tez, tak zginal nasz pierwszy kot, jaka ja bylam w sumie szczesliwa, ze Fin po prostu umarl w domu.
    Pocieszam was jak umiem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Przykro mi, Aniu. Bardzo, bardzo Ci współczuję . Wiem, że ją kochałaś, dbałaś o nią i robiłaś wszystko, żeby była szczęśliwa! Na zawsze pozostanie w naszych sercach, dzięki temu, że tak pieknie opowiadałas jej historię. [*]

    OdpowiedzUsuń
  24. Dziękuję Ci za komentarz Aniu.

    OdpowiedzUsuń
  25. Aniu.. Tak strasznie mi przykro.. Szczerze z serca..

    OdpowiedzUsuń