Dawno nie było u mnie nic kulinarnego, więc nadrabiam ;-)
Podczas ostatniej wizyty we Wrocławiu (tak wspaniale ciepło opisanej przez Anię) skusiłam się na chińskie jedzenie i postanowiłam sama w domu upichcić coś podobnego. Miała to być wołowina na ostro z ryżem. Ale - w naszym sklepie wołowiny akurat nie było ;-), Grzesiek strasznie kręcił nosem na "ostre" (ach, niech mi ktoś wymieni chłopa na takiego co lubi pikantnie zjeść!), i ryż też mi się skończył (co odkryłam po powrocie z zakupów ;-)
Zrobiłam więc wszystko inaczej niż w przepisach, nie wiem co chińskiego pozostało w mojej potrawie (chyba tylko grzybki i sos sojowy), ale smakowała nam bardzo i była łatwa w zrobieniu, więc dzielę się swoim eksperymentem:
Pojedynczy filet z kurczaka kroimy na kawałki i solidnie podsmażamy. Do podsmażonego kurczaka dodajemy pokrojoną czerwoną paprykę (i ci, którym nikt nie marudzi, mogą dodać trochę papryczki chilli). Chwilę przesmażamy razem, po czym dodajemy pokrojoną w słupki marchewkę, kalarepkę (zastępuje nieprzełykalnego dla mnie bambusa), pora, 2 drobno pokrojone łodygi selera naciowego i ugotowane grzyby chińskie. Chwilę wszystko razem smażymy, po czym dodajemy 3 łyżki sosu sojowego, sól i 2-3 łyżki bulionu warzywnego. Dusimy jakiś czas (warzywa muszą być jędrne, a nie rozgotowane), parę minut przed końcem dodajemy wyciśnięte 2 ząbki czosnku. Jemy z ryżem lub kuskusem lub co kto lubi :-)
Smacznego :-)
Apetycznie brzmi, ja lubię kuskus :-)
OdpowiedzUsuńBardzo prosty przepis, trzeba wypróbować ;-)
Polecam i smacznego życzę :-)
Usuńprzepraszam,ale jak zaczęłam czytać to dostałam ataku śmiechu...i śmieję się wciąż...a myślałam,że tylko ja jestem taka roztrzepana///przypomniało mi sie jak w takich momentach mój wuj mawiał...jakbym miał jakieś mięsko to bym ugotował ci ogórkowa...ale nie mam ogórków!!!:)))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Qrko :-))) Lubię takich wujków z poczuciem humoru :-)
UsuńA śmiech to zdrowie, więc korzystajmy :-)
Z eksperymentów powstają często najlepsze potrawy:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie :-)
UsuńWygląda fajnie, pewnie jeszcze lepiej smakuje ;) Muszę wypróbować, bo uwielbiam nowości :D więc pożyczam przepis ;)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, mam nadzieję, że Ci posmakuje :-)
UsuńUwielbiam chińszczyznę i uwiebliam eksperymenty kulinarne, ale mi smaku narobiłaś:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to moje danie to taka 100%-owa chińszczyzna, ale smaczne ta to było ;-))) Pozdrawiam Anetko :-)
Usuńsmakowicie wygląda a zdjęcie pachnie kuszącym obiadkowym aromatem :)
OdpowiedzUsuńWpadnij do nas na obiadek :-)))
Usuńdzięki :) nawet ktoś mi juz tutaj obiecał zaserwować tę "chińszczyznę" ;) ale podzielę grymasy G. bo co za ostro to jednak nie zdrowo, a i smaku składników za bardzo nie można poczuć jak tak wszystko zionie papriczkami czilijkami :D
UsuńEksperymenty kulinarne fajne są. Zazwyczaj wychodzą z nich pyszne dania :-)
OdpowiedzUsuńMasz rację Ewo, bardzo lubię taki nowe kuchenne pomysły :-)
UsuńMniam!!!
OdpowiedzUsuńPocieszę Cię, że moja chińszczyzna też jest zawsze tylko z nazwy! A w niej - wszystko co pod ręką. Taki chyba nasz dawny a'la bigos. Ha, ha, ha!
Czyli to jest polska chińszczyzna Aniu ;-)))
UsuńMój Krzyś robi podobne, dodaje tylko jeszcze drobniutko posiekany imbir (odrobinkę), żeby było bardziej po chińsku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Imbir to jest to :-) Dzięki za podpowiedź. Do tej pory stosowałam go do herbaty głównie, ale następnym razem dodam do tej potrawki :-) Pozdrówki i głaski :-)
UsuńO nie nie nie nie. Żadnych ostrości (G. ma rację). Jeszcze tylko usunąć mięcho (koty zjedzą) i będzie i d e a l n e. :)))) :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aneczko. :))
Kasiu, ja mięsa też nie jadam często, a właściwie bardzo bardzo rzadko. ale są tacy w naszym domu ;-) którzy strasznie narzekają na ten stan rzeczy i skarżą się, że są głodzeni ;-) No a gotowanie dwóch obiadów to przesada jednak. więc jest zgniły kompromis - mięso się zdarza choć nie tak często jak niektórzy sobie życzą i nie tak rzadko jak ja sobie życzę.
UsuńA co do ostrości - nie wiecie co tracicie ;-))))
Ściskam Kasiu :-)
Smakowite :-))) Zazdroszczę każdemu kto umie eksperymentować w kuchni i to jeszcze z sukcesami.
OdpowiedzUsuńKurczę no, znów mi Twój komentarz wywaliło do spamu i dopiero teraz się zorientowałam. Ale ten Blogger jest denerwujący. Moją koleżankę, która tu komentuje też zawsze wrzuci do spamu, wrrrrrr!
UsuńA chińskie danie polecam. W ogóle jakoś obiadowo to mam polot w kuchni, ale np. w pieczeniu to jestem noga ;-) Pozdrawiam
Bardzo podoba mi sie wpis i filmik waszej nowej znajomej z Wrocka :)
OdpowiedzUsuńAnia bardzo nas zaskoczyła Spirytko, było nam bardzo miło, gdy zobaczyliśmy Jej wpis :-)
Usuń