No lepszego legowiska to sobie chyba nie mogła znaleźć...cieplutko i w ukryciu:))) Moja kicia też uwielbia się dogrzewać na kaloryferze...czasami widzę, że już prawie "paruje", ale nie schodzi...widać tak jej dobrze:-)Pozdrowionka ślę cieplutkie:)!
Miejscówka super: kaloryfer + sąsiedztwo dwunożnych miejsca relaksu + oczywiście jak to przy kaloryferze okno na świat. Zajęcia pt. "gdzie jest kot" u nas ostatnio mają miejsce bardzo często. Filemon jak już da upust szaleństwu, to lubi się ukryć i obserwować personel nerwowo rozglądający się po mieszkaniu :)
Dzielna Rysia! Dobrze ją rozumiem, bo ja też jestem ciepłolubna, tylko się na kaloryferze nie mieszczę ;) Futerko na pyszczku już odrosło! Rysia coraz ładniejsza :)
O, to mi przypomina chwile w domu rodzinnym, gdzie wszystkim było gorąco, a ja tuliłam się całymi wieczorami do kaloryfera :) Świetna miejscówka, dla kota po prostu ideał :)
Jaki śliczny kotek, jakie fajne miejsce do spania :-)
Długo nie zaglądałam tutaj, przeczytałam dopiero dziś jakie mieliście przeżycia z Rysią :-( Bardzo się cieszę, że wszystko w porządku i coraz lepiej! Rysia miała ogromne szczęście, że ją wzięliście. Pozdrawiam serdecznie ludzi i koty :-))))
...pokażę Wilddziku...o wiele za mało moją "trójcę" dokumentuję:)Póki co...jeśli miałabyś wolną chwilę, to napisałam kiedyś notkę o tym, jak moje zwierzaki do mnie trafiły, może miałabyś ochotę zajrzeć?:)Post miał tytuł "Boni i Spółka" http://patchworld.blox.pl/2009/04/Boni-i-Spolka.html#ListaKomentarzy...serdecznie zapraszam...można się trochę ze mnie pośmiać:))) Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam:)!
Jano - no właśnie pytanie czy ona jest szczęśliwa. Bo nie wygląda. Nie chce się bawić, całe dnie śpi albo spędza w odosobnieniu. I tęsknie patrzy przez okno :-(
rozmawiałam ostatnio z Panią, która, razem z rodziną, zaopiekowała się Niuniusiem i stwierdziała że czasami sprawdza czy kot aby się nie przypala bo grzejniki nie dają sie dotknać a on nadal na nich leży. moje na leżenie na raczej są za duże ale pod, przy, obok tzn. bardzo blisko obok albo na nagrzanym parapecie to tak baaaardzo tak. a Rysia jakby troszkę się poprawiła... proszę o potwierdzenie mojego spostrzeżenia;)
PS.nie wszystkie koty lubią się miziać i przytulać do człowieka. Miki lubi Mela nie. długo zajęło mi zaakceptowanie zachowania Meli bo nie tak to sobie wyobrażałam zwłaszcza że jako kociak była zupełnie inna. tak już jest a koty kochamy przecież za to że nie są psami. a okno, moje na parapecie spędzają bardzo dużo czasu ale to przecież dla nich to samo co dla nas komputer albo telewizor i nie ma nic do poczucia szczęścia . pozdrawiam i ściskam mocno.
Miko - Rysia bardzo wyładniała i przybiera na wadze :-) A co do zachowania - to wszystko o czym piszesz to normalne - taka właśnie jest moja Kocia. Ale Rysia zachowuje się jakby nic jej ie interesowało, nic nie cieszyło. Tylko śpi albo patrzy przez okno :-( Tak jak pisałam - z takim dziwnym kotem jeszcze nie miałam do czynienia
Cudne te Twoje koty!! Trochę podczytałam bloga i cieszę się, że z Rysią ok:) A czytaniu towarzyszy mi psikanie i katar, bo jakiś czas temu wróciłam od koleżanki, która ma dwa cudne koty, a ja mam na nie niestety alergie:( Więc moje objawy i Twój blog zgrał mi się dziś idealnie:) Pozdrawiam!
Miko i Amyszko - mam nadzieję, że się kiedyś choć trochę ożywi, bo jakoś tak się czasem zastanawiam czy jej nie wypuścić :-(
Witaj Papryczko :-))) Cieszę się, że wpadłaś. Ja Twojego bloga odkryłam niedawno, ale zaraz po zobaczeniu obrazu z banera wiedziałam, że dodam go sobie do ulubionych :-) A notkę z alergizującymi fytrzakami też już przeczytałam :-) Zapraszam Cię w wolnej chwili na mój blog książkowy - www.wildddzik.blogspot.com - jeśli lubisz stare bajki. Pozdrawiam
Ale sobie Rysia znalazła kącik :-) Może kocia jeszcze potrzebuje czasu, żeby do końca uwierzyć, że jest w domu. Że nie wyląduje znowu na ulicy. Mam nadzieję, że Rysia będzie się jeszcze bawić.
Ewo, ona nie była wzięta tak dosłownie z ulicy - mieszkała w stodole razem ze swoją siostrą i córką. Może za nimi tęskni :-( I za takim swobodnym życiem na zewnątrz. Cały czas się nad tym zastanawiam
Mimo wszystko wydaje mi się, że ona potrzebuje więcej czasu, żeby przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Koty tak jak ludzie , różne charaktery. No i musi nabrać sił ...
Słodka Rysia! Mika może mieć rację, że Rysia popadła w lekką depresję. Mam nadzieję, że wiosną jej wszystko minie. Moja kocica na jesień też robi się baaardzo apatyczna! Tylko je i śpi. A śpi najchętniej w tajemniczych zakamarkach. Wiosną budzi się do życia - podobnie jak niedźwiedzie i ... ja! ;-) Buziaczki dla Kociej Rodzinki!
No właśnie, tylko czy ta depresja nie jest np spowodowana tym, że ją "uwięziliśmy" w domu i tęsknotą za 2 pozostałymi kociczkami??? Choć ostatnio coś tam się troszkę rozruszała - jak na nią oczywiście. Nawet raz zapolowała na laserek ;-) Pozdrawiam serdecznie
koty są mistrzami od wynajdywania tajnych legowisk - kiedyś przez godzinę szukaliśmy Pumki, która przyjechała do nas w odwiedziny. Cieszę się, ze z Rysią niemal wszystko już dobrze. Takie piękne duże uszy - szkoda by było amputować.
Haha, Pani Haniu - nas kiedyś odwiedziła koleżanka z malutką kociczką. Jak zaczęła się zbierać do wyjścia - kota nigdzie nie ma. Bardzo długo szukaliśmy - okazało się, że maluch wsunął się pod drukarkę. A co do tych uszu - to trochę zamieszałam - nie ucho by jej wyciął, a to co ma w środku - kanał słuchowy - wg tego o mówił byłaby taka mała "dziura w kocie" w tym miejscu. Nie wiem czy tego nie trzeba będzie jednak zrobić, bo tam się naprawdę nie chce goić. Ostatnio znów jej krew leciała z tego ucha :-(
Spirytko, Jaguś - fakt, z wyglądu się poprawiła. Ale znów jakiś mamy z nią problem - zaczęła nam sikać nie do kuwety (szczególnie upodobała sobie kuchnię) :-( To takie dziwne stworzenie
Jak jest wiecej kotów w domu, kazdy powinien miec swoja kuwete- z dala od innych, taka teorie slyszalam. Wszystko inne ponoc doprowadza do sików protestacyjnych...
Aniu, dodatkowa kuweta powinna rozwiązać ten problem. Mój Bogusiek, też miał na początku swoją osobną. Zresztą cały czas trzecia kuweta funkcjonuje u Młodego na górze. Rachunek u mnie jest prosty 3 koty=3 kuwety. :))
Amyszko, Spirytko i Jaguś - może będziemy musieli o tym pomyśleć, chociaż nie uśmiecha mi się zakup kolejnej kuwety :-( W kuchni na pewno jej nie postawię, co najwyżej na górze. Mam nadzieję, że to sikanie się skończy - bo dostaniemy urazu psychicznego - teraz nie wolno boso chodzić po domu ;-)))) Spirytko - próba wypadła pomyślnie - wszystko działa jak należy :-)
No lepszego legowiska to sobie chyba nie mogła znaleźć...cieplutko i w ukryciu:))) Moja kicia też uwielbia się dogrzewać na kaloryferze...czasami widzę, że już prawie "paruje", ale nie schodzi...widać tak jej dobrze:-)Pozdrowionka ślę cieplutkie:)!
OdpowiedzUsuńMiejscówka super: kaloryfer + sąsiedztwo dwunożnych miejsca relaksu + oczywiście jak to przy kaloryferze okno na świat.
OdpowiedzUsuńZajęcia pt. "gdzie jest kot" u nas ostatnio mają miejsce bardzo często. Filemon jak już da upust szaleństwu, to lubi się ukryć i obserwować personel nerwowo rozglądający się po mieszkaniu :)
Świetna kryjówka!
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
A są takie kotki są :-)))
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze brak jej energii i dochodzi do siebie ,
to i ciepła szuka.
Buziaczki i głaski dla panny Rysiówny :-)
to ci dopiero mała spryciara:)- widać, że czuje się lepiej:) wydrap ją za uszkiem ode mnie i pozostałe Futerka również, a Was gorąco ściskam!!!:))))
OdpowiedzUsuńDzielna Rysia! Dobrze ją rozumiem, bo ja też jestem ciepłolubna, tylko się na kaloryferze nie mieszczę ;)
OdpowiedzUsuńFuterko na pyszczku już odrosło! Rysia coraz ładniejsza :)
boooooooooossssssssssssssskkkkkkkkkkaaaaaaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńO, to mi przypomina chwile w domu rodzinnym, gdzie wszystkim było gorąco, a ja tuliłam się całymi wieczorami do kaloryfera :)
OdpowiedzUsuńŚwietna miejscówka, dla kota po prostu ideał :)
Ewciu - pokaż kiedyś swoją kotkę na blogu, bardzo proszę :-)
OdpowiedzUsuńPrzemek - skąd ja to znam ;-)))
Aniu - zgadzam się, choć szukając jej nie było mi do śmiechu ;-)
Jasna - dziękujemy za głaski i buziaczki :-) A co do zachowania Rysi, to jest ona najdziwniejszym kotem z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia
Basiu - dziękujemy i również pozdrawiamy całą Rodzinkę :-)
will.ow - ja też tak mam. Po prostu przydałby się nam piec kaflowy, taki z zapieckiem - jak w starych ruskich bajkach ;-)
Sabinko - dziękujemy :-)))
Basiu - to mammy podobnie, to chyba niskie ciśnienie sprawia ;-)
Jaki śliczny kotek, jakie fajne miejsce do spania :-)
OdpowiedzUsuńDługo nie zaglądałam tutaj, przeczytałam dopiero dziś jakie mieliście przeżycia z Rysią :-( Bardzo się cieszę, że wszystko w porządku i coraz lepiej! Rysia miała ogromne szczęście, że ją wzięliście. Pozdrawiam serdecznie ludzi i koty :-))))
Ale się uśmiałam :))) Rewelacyjna miejscówka na zimę i foty :)
OdpowiedzUsuń...pokażę Wilddziku...o wiele za mało moją "trójcę" dokumentuję:)Póki co...jeśli miałabyś wolną chwilę, to napisałam kiedyś notkę o tym, jak moje zwierzaki do mnie trafiły, może miałabyś ochotę zajrzeć?:)Post miał tytuł "Boni i Spółka"
OdpowiedzUsuńhttp://patchworld.blox.pl/2009/04/Boni-i-Spolka.html#ListaKomentarzy...serdecznie zapraszam...można się trochę ze mnie pośmiać:))) Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam:)!
Jano - no właśnie pytanie czy ona jest szczęśliwa. Bo nie wygląda. Nie chce się bawić, całe dnie śpi albo spędza w odosobnieniu. I tęsknie patrzy przez okno :-(
OdpowiedzUsuńAmyszko - :-))))
Ewciu - już pędzę poczytać :-)
rozmawiałam ostatnio z Panią, która, razem z rodziną, zaopiekowała się Niuniusiem i stwierdziała że czasami sprawdza czy kot aby się nie przypala bo grzejniki nie dają sie dotknać a on nadal na nich leży. moje na leżenie na raczej są za duże ale pod, przy, obok tzn. bardzo blisko obok albo na nagrzanym parapecie to tak baaaardzo tak. a Rysia jakby troszkę się poprawiła... proszę o potwierdzenie mojego spostrzeżenia;)
OdpowiedzUsuńPS.nie wszystkie koty lubią się miziać i przytulać do człowieka. Miki lubi Mela nie. długo zajęło mi zaakceptowanie zachowania Meli bo nie tak to sobie wyobrażałam zwłaszcza że jako kociak była zupełnie inna. tak już jest a koty kochamy przecież za to że nie są psami. a okno, moje na parapecie spędzają bardzo dużo czasu ale to przecież dla nich to samo co dla nas komputer albo telewizor i nie ma nic do poczucia szczęścia . pozdrawiam i ściskam mocno.
OdpowiedzUsuńMiko - Rysia bardzo wyładniała i przybiera na wadze :-)
OdpowiedzUsuńA co do zachowania - to wszystko o czym piszesz to normalne - taka właśnie jest moja Kocia. Ale Rysia zachowuje się jakby nic jej ie interesowało, nic nie cieszyło. Tylko śpi albo patrzy przez okno :-( Tak jak pisałam - z takim dziwnym kotem jeszcze nie miałam do czynienia
a może ona ma depresję, wiem że to dziwnie brzmi ale osoba którą znam leczyła z tego swojego kota.
OdpowiedzUsuńMoże potrzebuje więcej czasu na adaptację i zebranie sił do brykania ...
OdpowiedzUsuńCudne te Twoje koty!! Trochę podczytałam bloga i cieszę się, że z Rysią ok:)
OdpowiedzUsuńA czytaniu towarzyszy mi psikanie i katar, bo jakiś czas temu wróciłam od koleżanki, która ma dwa cudne koty, a ja mam na nie niestety alergie:(
Więc moje objawy i Twój blog zgrał mi się dziś idealnie:)
Pozdrawiam!
Miko i Amyszko - mam nadzieję, że się kiedyś choć trochę ożywi, bo jakoś tak się czasem zastanawiam czy jej nie wypuścić :-(
OdpowiedzUsuńWitaj Papryczko :-))) Cieszę się, że wpadłaś. Ja Twojego bloga odkryłam niedawno, ale zaraz po zobaczeniu obrazu z banera wiedziałam, że dodam go sobie do ulubionych :-) A notkę z alergizującymi fytrzakami też już przeczytałam :-) Zapraszam Cię w wolnej chwili na mój blog książkowy - www.wildddzik.blogspot.com - jeśli lubisz stare bajki. Pozdrawiam
Ale sobie Rysia znalazła kącik :-)
OdpowiedzUsuńMoże kocia jeszcze potrzebuje czasu, żeby do końca uwierzyć, że jest w domu. Że nie wyląduje znowu na ulicy. Mam nadzieję, że Rysia będzie się jeszcze bawić.
Ewo, ona nie była wzięta tak dosłownie z ulicy - mieszkała w stodole razem ze swoją siostrą i córką. Może za nimi tęskni :-( I za takim swobodnym życiem na zewnątrz. Cały czas się nad tym zastanawiam
OdpowiedzUsuńMimo wszystko wydaje mi się,
OdpowiedzUsuńże ona potrzebuje więcej czasu,
żeby przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
Koty tak jak ludzie , różne charaktery.
No i musi nabrać sił ...
Słodka Rysia!
OdpowiedzUsuńMika może mieć rację, że Rysia popadła w lekką depresję. Mam nadzieję, że wiosną jej wszystko minie. Moja kocica na jesień też robi się baaardzo apatyczna! Tylko je i śpi. A śpi najchętniej w tajemniczych zakamarkach. Wiosną budzi się do życia - podobnie jak niedźwiedzie i ... ja! ;-)
Buziaczki dla Kociej Rodzinki!
No właśnie, tylko czy ta depresja nie jest np spowodowana tym, że ją "uwięziliśmy" w domu i tęsknotą za 2 pozostałymi kociczkami??? Choć ostatnio coś tam się troszkę rozruszała - jak na nią oczywiście. Nawet raz zapolowała na laserek ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
koty są mistrzami od wynajdywania tajnych legowisk - kiedyś przez godzinę szukaliśmy Pumki, która przyjechała do nas w odwiedziny.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze z Rysią niemal wszystko już dobrze. Takie piękne duże uszy - szkoda by było amputować.
Haha, Pani Haniu - nas kiedyś odwiedziła koleżanka z malutką kociczką. Jak zaczęła się zbierać do wyjścia - kota nigdzie nie ma. Bardzo długo szukaliśmy - okazało się, że maluch wsunął się pod drukarkę.
OdpowiedzUsuńA co do tych uszu - to trochę zamieszałam - nie ucho by jej wyciął, a to co ma w środku - kanał słuchowy - wg tego o mówił byłaby taka mała "dziura w kocie" w tym miejscu. Nie wiem czy tego nie trzeba będzie jednak zrobić, bo tam się naprawdę nie chce goić. Ostatnio znów jej krew leciała z tego ucha :-(
Ona coraz lepiej wyglada, i to jest swietnie :)
OdpowiedzUsuńA ze taka "dowciapna"... ;)
Ależ ona jest słodka !!! :))
OdpowiedzUsuńSpirytko, Jaguś - fakt, z wyglądu się poprawiła. Ale znów jakiś mamy z nią problem - zaczęła nam sikać nie do kuwety (szczególnie upodobała sobie kuchnię) :-( To takie dziwne stworzenie
OdpowiedzUsuńTo może dla niej kuwetka w kuchni ?
OdpowiedzUsuńJak jest wiecej kotów w domu, kazdy powinien miec swoja kuwete- z dala od innych, taka teorie slyszalam. Wszystko inne ponoc doprowadza do sików protestacyjnych...
OdpowiedzUsuńPróba polaczenia na blog... ;)
OdpowiedzUsuńAniu, dodatkowa kuweta powinna rozwiązać ten problem. Mój Bogusiek, też miał na początku swoją osobną. Zresztą cały czas trzecia kuweta funkcjonuje u Młodego na górze. Rachunek u mnie jest prosty 3 koty=3 kuwety. :))
OdpowiedzUsuńAmyszko, Spirytko i Jaguś - może będziemy musieli o tym pomyśleć, chociaż nie uśmiecha mi się zakup kolejnej kuwety :-( W kuchni na pewno jej nie postawię, co najwyżej na górze. Mam nadzieję, że to sikanie się skończy - bo dostaniemy urazu psychicznego - teraz nie wolno boso chodzić po domu ;-))))
OdpowiedzUsuńSpirytko - próba wypadła pomyślnie - wszystko działa jak należy :-)