Kochani! Tak Wam bardzo dziękuję za wsparcie i słowa otuchy!!!!!!
Właśnie wróciliśmy od weta - test na białaczkę - negatywny. Odetchnęłam z ulgą. Gackom testu już nie robiliśmy, ze względu na koszt, ale kiedyś na pewno zrobię i zaszczepię. Póki co mamy tryb bardzo oszczędnościowy ;-) Po USG i badaniu krwi, wet wykluczył nerki, wątrobę, ropomacicze, czy - tak jak pisała Basia - zapalenie otrzewnej. Rysia ma około 40 000 tys leukocytów we krwi - i to spowodowało taką panikę. W sobotę mamy jej jeszcze zbadać krew pod kątem cukrzycy. Na razie dostała bardzo silny antybiotyk i ciągle maść do uszu - w nich nie możemy się uporać ze stanem zapalnym.
Teraz ja muszę się odstresować, bo był to dla mnie bardzo ciężki dzień.
Kochani blogowi Przyjaciele - jestem Wam bardzo wdzięczna za wsparcie, bardzo mi pomogły Wasze uspokajające i rzeczowe komentarze i te, w których zapewnialiście, że 3macie kciuki za nasze skarby. Krysiu, Sowo, Pani Haniu, Aniu, Basiu, Pani Antonino, Amyszko, Terro - z całego serca Wam dziękuję, że byliście przez ten trudny dzień ze mną - czułam Waszą troskę i wsparcie. Przesyłam do Was wirtualnie moc uścisków i dobrych fluidów :-))))
No trochę - uffff!
OdpowiedzUsuńAle! Dalej kciuki trzymam!
No to wspaniałe wieści :-) Teraz czekamy tylko na poprawę zdrowia Rysi i będzie super.
OdpowiedzUsuńTak, najgorsze wykluczone, jeszcze ta cukrzyca to niepewność. Jedno wiem - po takich przejściach - nie oddam już Rysi nikomu, mała zostaje z nami.
OdpowiedzUsuńAniu, trzymam kciuki za Rysię!Oby jak najszybciej uporała się z chorobą!
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo przykro!!;(;(;( Dziś rano obudziła mnie mama wiadomością, że naszą kotkę potrącił samochód;(;(przechodziła do nas od Pana Bronka i wtedy jechało jakieś rozpędzone auto ( pewnie do pracy, bo przed 7), i i i stało się to!!Facet się wogóle nie zatrzymał, a kotkę znalazł wujek Jasiek. Dziś wieczór mama zakopała ją u nas w polu;(...
Ufff, ulżyło :-)))
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię,
że po takich nerwach to nie oddasz :-)
Ona po prostu była zabiedzona
i teraz powoli wraca do stanu równowagi...
Dalej trzymamy kciuki...
Madziu - strasznie mi przykro :-((((( 3maj się Kochana. Dziękuję Ci za kciuki za naszą bidulę. Jestem z Wami :-(
OdpowiedzUsuńKrysiu - oby to tylko to było, to już ja ją wyciągnę z tego stanu i będzie zdrowym i pięknym kotem, takim jaka powinna być od zawsze. Dziękuję Ci serdecznie za pomoc :-)
Wilddzik, no juz niewiem kto, ale zebys sama siebie o niedopatrzenia kociambrów podejrzewala??? Przeciez ty jestes dla nich jak najlepsza mama :)
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze obylo si ejedynie na strachu i jego duzych oczach, a Rysia po prostu potrzebuje wiecej czasu. Rana sie zagoi, ale jak nam kiedys weterynarz zalecil nie wolno rany lizac. My tam nie lizali nic ;)
Ciekawa jestem dalszych postepów na podwórku, a trawe mozecie posiac i dzis, zdazy troche urosnac do zimy, i bedzie mniej blotniscie.
Spirytko - dziękuję Ci bardzo. My też staramy się nie lizać ran ;-)))
OdpowiedzUsuńA trawkę chyba jednak odpuszczamy do wiosny z prozaicznych względów finansowych ;-)
:))))) co za ulga, wiedziałam, że ta białaczka to na wyrost. Przy niewydolności nerek, moja Trusia wysychała na wiór, a Rysia nie wygląda na odwodnioną.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze - dalej trzymamy kciuki i łapki
Dziękuję Pani Haniu :-))))
OdpowiedzUsuńAniu, strasznie się cieszę, że wykluczone zostały te okropności :)
OdpowiedzUsuńJa czasem przejmuję się bardziej zwierzęciem niż człowiekiem, bo zwierzak nie powie Ci że go boli..
Trzymam kciuki żeby pozostały test wyszedł prawidłowo.
Rysia już je normalnie?
Basiu - a ja do tego dodam, że o człowieka wszyscy się martwią z reguły, a o tego biednego zwierzaczka zazwyczaj niewiele albo nikt :-( Dowód - nasza Rysia - nikt nie przejmował się tym konającym i cierpiącym zwierzakiem, nawet jego "właściciel" :-(
OdpowiedzUsuńRysia je normalnie, czasem tylko coś zwróci. I pije sporo, co było przyczyną naszego niepokoju. Dziękuję Basiu za komentarz :-) Pozdrawiam i głaski dla Rudiego :-)
Mam nadzieję, że szybko zostanie postawiona diagnoza. Bo w końcu najważniejsze żeby wiedzieć co leczyć. Bloga śledzę od dawna więc tym bardziej trzymam mocno kciuki za zdrówko Rysi. Mam nadzieję, że w Waszym labie badają tę nieszczęsną fruktozaminę i, że będzie ona w normie. Miziaki dla Futrzaków i dla Was dużo słońca:)
OdpowiedzUsuńAtteo - ciesze się, w takim razie, że się uaktywniłaś w komentarzach, bo teraz i ja będę mogła do Ciebie wpaść :-) Właśnie przed chwilą otworzyłam go i trafiłam na smutną wiadomość - bardzo mi przykro z powodu straty Twojej Kici. Wierzę, że spotkamy się z naszymi kochanymi zwierzaczkami po drugiej stronie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za kciuki i pozdrawiam
Odetchnęłam z ulgą razem z Tobą.To szczęście, że kotka trafiła do Was i stracie się dla niej zrobić wszystko, co możliwe. Bardzo się cieszę, że są tacy ludzie, jak Wy. To jest ważne dla nas wszystkich. Kociczka, rzeczywiście zabiedzona bardzo była - może to z tego powodu, to wszystko. Mam nadzieję, że i cukrzycy nie będzie.
OdpowiedzUsuńWildzik!
OdpowiedzUsuńTak mi się skojarzyło teraz...
Moja kociczka stara też ma okresy, że po każdym posiłku wymiotuje. Daję jej już od dawna malusie porcyjki jedzenia - bo chyba jadła zbyt łapczywie i wszystko do samego dna! I wtedy właśnie wymiotowała. I oczywiście bardzo często pastę na odkłaczanie żołądka. To pomaga aczkolwiek nie zawsze się ustrzegę od jej wymiotów.
Rysia była zagłodzonym kotkiem i być może dalej jeszcze wcina szybko i łapczywie?
Może nie zaszkodzi się przyjrzeć?
Całuski dla Was ogromne!
biedna Rysia kiedy będzie mogła wreszcie zaznać szczęśliwego życia.trzymam za Was kciuki i cały czas wierzę, że to nic poważnego. ściskam mocno i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPani Antonino - dziękuję za dobre słowa, ale to ciągle mało i pomoc Rysi to tylko kropla w morzu potrzeb. A najgorsze jest to, że jak wszystko w życiu dużo zależy od pieniędzy i gdyby nie takie ograniczenia, można by pomóc jeszcze większej ilości futrzaków (ludzi to zresztą też dotyczy). Cieszę się, że Pani odwiedziła mój blog :-)
OdpowiedzUsuńAniu - też tak myślimy i tym się pocieszamy, że kotka próbuje się najadać na zapas i stąd te wymioty, przy nieprzystosowaniu żołądka. W sobotę badanie - zobaczymy. Ściskam Cię mocno Kochana Aniu :-)
Miko - też mamy taką nadzieję. A Rysiunia tak chwyta za serce - jest tak łagodna i cierpliwa, tak znosi te wszystkie zabiegi u weta i w domu. Wczoraj na usg leżała spokojnie, ale widać było, że się boi - i nie spuszczała ze mnie wzroku. Ja trzymałam ją za łapki i mówiłam do niej - i chyba jej to pomagało. Kochana kicia.
To na pewno pomagało!
OdpowiedzUsuńSami lekarze mówią, żeby tulić zwierzaczka w czasie badań i w miarę możliwości uspokajać...
Ech, te biedne kiciulki....
Cieszę się ,że Rysia zostaje u Was- a gdzie by miała lepiej?Ja też kocham wszystkie zwierzęta i mnie nie dziwi,ze ktoś wrażliwy jak Ty, Aniu, przejmuje się ich losem.
OdpowiedzUsuńChwilę nie zaglądałam do kompa i teraz czytam,że ostatnio miałaś sporo nerwów - ale póki co wszysto jest dobrze.Mam nadzieję,że Rysia nie będzie miała żadnego przewlekłego choróbska i szybo odzyska formę i piękny ( jak Gacki) wygląd. Tego wam życzę!
Buziaki! A kotom głaski!!! :-)
M.N-Sz.
Dziękujemy Ciociu bardzo :-) Pozdrowienia dla Was i głaski dla psiaka :-)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo się cieszę razem z Wami :))
OdpowiedzUsuńNadal kciuki za zdróweczko potrzymam :)
Głaski dla wszystkich footerek ;)
Dziękujemy amyszko :-))))
OdpowiedzUsuńKochana Aniu- jakże się ciesze!!! teraz pozostaje trzymać kciuki za negatywny cukier i całkowite wyzdrowienie!!!:))))))głaski i uściski!!!:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Basiu :-) Serdecznie pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńOj, a ja przegapiłam poprzedni wpis... Dobrze, że już po i że wszystko w porządku :)!... No... prawie, bo coś jednak nie jest - ale oby szybko minęło !
OdpowiedzUsuńWróciłam z urlopu ... trochę mi szkoda, bo tutaj już jesień i zimnica, no i do pracy jutro, ale też mogę sobie spokojnie poczytać co tam na moich ulubionych blogach słychać i widać ;)
OdpowiedzUsuńZmartwiła mnie informacja o zdrowiu Rysi :/ Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej - to taka fajna koteczka :) Trzymam za Was kciuki!
Abigail - oby oby :-) Ale Rysia coraz żywsza jest, więc pewnie i lepiej się czuje, co nas bardzo cieszy :-)
OdpowiedzUsuńwill.ow - cieszymy się, że już jesteś :-)
W środę będziemy mieli ostatnie badanie Rysi, jak wszystko wyjdzie ok - to będzie można otworzyć szampana ;-)
Wróciłam do blogowania po krótkiej przerwie...a tu czytam Wilddziku, że u Ciebie ostatnio to dość nerwowo było...Będę trzymać kciuki, żeby się wszystko dobrze ułożyło i żeby kociaczek całkiem wyzdrowiał!Pozdrowienia ślę serdeczne:)!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ewo bardzo, jutro ostatnie badania :-) Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz nadrobiłam zaległości w czytaniu - więc denerwowałam się o wiele krócej. :) Całe szczęście, że białaczka wykluczona!
OdpowiedzUsuńWilddzik, jesteś wspaniałą Opiekunką dla swoich Futer, oby wszystkie koty na świecie miały tak kochające Rodzinki. :)
Co do Kici przyznam, że czytając od początku - rzuciła mi się na myśl raczej cukrzyca właśnie... Ale mam nadzieję, że wszystko okaże się tylko jakąś paskudną infekcją, po której wkrótce nie będzie już śladu. Trzymam kciuki za kolejne badania!
Po kociemu - oby oby oby! Niech już ją poopuszczają różne dolegliwości, bo tyle już przeszła. Ale najgorsza ewentualność na szczęście odpadła :-) Dziękuję Ci za miłe słowa, ja też bym chciała, żeby wszystkie koty na świecie miały dobre i kochające domki. Pozdrowienia dla Ciebie i Twoich wodolubnych futerek ;-)))
OdpowiedzUsuń