Byliśmy wczoraj u weta - badanie krwi wyszło bardzo dobrze. Nie ma żadnej cukrzycy, choroby nerek czy wątroby!!! Jestem bardzo zadowolona. Widać też było, że kotka czuje się lepiej, bo tak jak na początku dawała sobie wszystko robić, tak wczoraj walczyła jak lew z wetem, który chciał jej pobrać krew, co spowodowało pęknięcie żyłki i zalanie nas krwią. Ale koniec końców skończyło się dobrze. W poniedziałek Ryszarda (jak nazywa ją Grzesiek) dostanie ostatni antybiotykowy zastrzyk. Jedyna dolegliwość, która została to uporczywy stan zapalny w uchu. Wet powiedział, że można by jej to ucho amputować ostatecznie, ale ja bym jednak chciała tego uniknąć - szkoda kocika. No ale damy jej czas i zobaczymy jak to się dalej rozwinie. Póki co jestem bardzo zadowolona, szczególnie z tego, że nie ma jakiejś przewlekłej choroby, która by nas zmusiła do używania karm specjalistycznych ;-) wiadomo z jakiego powodu ;-)
Pozdrawiam wszystkich, którzy razem ze mną niepokoili się o Rysiczkę i dziękuję bardzo za kciuki :-)
Super wieści!:) Oby jeszcze z tym uchem się poprawiło...zuch koteczek, nie dał się choróbskom!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę serdeczne i głaski dla futrzaków:)!
Cieszę się :)
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
Hura , hura, hura !!!!
OdpowiedzUsuńExtra jest...
Poczekaj z uchem,
nie amputuj...
Ewciu, Aniu i Krysiu - dziękuję i pozdrawiam :-) A co do ucha, to na razie się wstrzymuję, choć wszystko w domu - ściany, meble, firanki - mamy opryskane tym co jej się tam zbiera ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietne wieści.Cieszę się razem z Wami. Może i z uchem się poprawi? Kociczka po prostu musi dochodzić powoli do zdrowia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż tam myślę Pani Antonino i bardzo się cieszę, że nic poważnego jej nie jest. Dziękuję za komentarz :-)
OdpowiedzUsuńCałuski ogromne dla Rysiaczkowego noska!
OdpowiedzUsuńSuper wieści.
Może na to uszko jeszcze pomogą jakieś babcine sposoby? Jakieś probiotyki? Może ziółka do przemywania?
Wiem, że pewnie zabobony tu piszę, ale często daję zwierzakom kefirki i tym podobne specyfiki...
Super wieści. Teraz jeszcze ucho wyleczyć i nabierać masy :) Jeżeli ten stan zapalny utrzymuje się przez drapanie, to może kołnierz by pomógł?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Aniu - pierwsze słyszę, ale może coś w tym jest. Na razie lekarz kazał czekać i obserwować. Dziękujemy bardzo za całuski :-))) Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńPrzemku - to nie od drapania, po prostu tam była pogryziona i ucho nie może "dojść do siebie", cały czas sączy się jej tam wydzielina, która opryskuje wszystko dookoła :-(
Świetna wiadomość! Tak czekałam kiedy pokaże pazurki wetowi, to znaczy, że jest już nią naprawdę lepiej :)
OdpowiedzUsuńGłaski dla futerek, pozdrowienia dla Was :)
Oj, jak ja się cieszę ogromnie!!!!!!:)))) Specjalne całuski dla Rysi:)
OdpowiedzUsuńludzkie rany świetnie goją się pod cebulową błonką, ale jak taką błonkę przymocować do kociego uszka?
OdpowiedzUsuńAniu...
OdpowiedzUsuńNo ja wiem, ze to może się wydawać dziwne czy ... cokolwiek głupie czy jeszcze inne... ;-)
Ale tak sobie myślę, troszkę obserwuję przecież zachowania zwierzaczków, że w naturze one muszą sobie radzić same!
Dziki (niestety ranne) potrafią się leczyć ... błotem. I to z jakim skutkiem. Pewnie inne też mają jakieś swoje sposoby. Psy na niestrawność oczywiście jedzą trawę - ale też nie każdą, wybierają jakieś specjalne gatunki. Lisy, niby drapieżniki i typowo mięsożerne zwierzęta również wcinają zioła i jakieś leśne owoce. Szkoda, że tak mało wiem o życiu zwierząt jeszcze...
Kamień z serca! Cieszę się, że Rysia ma dobre wyniki. Wydobrzeje, sił nabierze i zacznie brykać ;)
OdpowiedzUsuńAle się cieszę z tych cudownych wieści :-) Kibicuję mocno Rysi i bardzo bardzo się cieszę, że wyniki ma dobre. Teraz czekamy jeszcze tylko na to aby uszko się zagoiło :-)
OdpowiedzUsuńNo to UFF!!!! :). Jeszcze tylko z uchem, żeby było dobrze ;)
OdpowiedzUsuńjak też się cieszę,Aniu- teraz wszystko będzie z górki a i Rysia pięknieje:))) sciskam Was mocno!!!
OdpowiedzUsuńKochani, dziękuję Wam bardzo za komentarze, to tak miło gdy tyle osób cieszy się razem z nami zdrowiem koteczki :-) Wszystkich mocno ściskam i pozdrawiam i przepraszam, że tak zbiorowo odpisuję, ale mam za sobą bardzo męczący weekend, a ostatnie 4,5 godz. miałam wątpliwą przyjemność podróżowania PKP ;-)
OdpowiedzUsuńAha - Aniu - masz absolutną rację, wcale tego nie neguję. Na pewno są przeróżne sposoby samolecznictwa, część już odkryta, a pewnie większa część nie. A przykłady, które przytoczyłaś bardzo mnie zaciekawiły.
cieszę się że u Rysi nie znaleziono nic paskudnego i mam nadzieję, że z każdym dniem będzie się czuła coraz lepiej.
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o weterynaryjną karmę to uratowała ona mojemu Mikiemu życie. kosztuje trochę drożej niż jedzenie Melki ale za to daje wspaniałe rezultaty.
pozdrawiam serdecznie !!!
Cudowne wieści :)) Głaski dla dzielnej kici :)
OdpowiedzUsuńMiko - to dobrze, że Mikiemu pomogło :-)
OdpowiedzUsuńAmyszko - dziękujemy :-)
Jak to, kotu ucho amputowac?
OdpowiedzUsuńSpirytko, jakby stan zapalny nie mógł się wyleczyć bardzo długi czas - wet doradził wycięcie kanału słuchowego. Rysia miała go przegryzionego i dlatego nie chce się tam wygoić porządnie.
OdpowiedzUsuń