środa, 21 maja 2014

Jeśli szukasz najwierniejszego przyjaciela ...

... to zaadoptuj Sama, wspaniałego pieska, którego czeka smutny schroniskowy los, jeśli nie znajdzie szybko domu. Oto Sam, może ktoś zechce odmienić jego los:

Wszystkie informacje na temat pieska znajdziecie TU.
Sam - powodzenia chłopaku!!!!

niedziela, 11 maja 2014

Teraz mamy już wszystkie

Wczoraj wieczorem przybył na nasze podwórko śliczny kocio i zaczął się do nas bardzo łasić. Nie odstępował nas na krok, asystował przy pracy na działce, cały czas miauczał żeby go głaskać, dawał się brać na ręce, dał sobie wyrwać kleszcza - słowem czyjś oswojony kotek. Problem zrobił się, gdy już było ciemno i chcieliśmy wracać do domu. Kot został pod drzwiami i miauczał długi czas, co było robić - wpuściliśmy natręta. Pies oszalał, ale chyba z radości, że jest nowy do zabawy, niestety - nowy nie wykazał się wobec psa podobnym entuzjazmem, ale w sumie nie było najgorzej. Tośka obcego zlekceważyła, Gacek bardzo go osyczał, Kocia tradycyjnie zwiała na górę. Nowy troszkę się bał, trochę syczał, ale chodził krok w krok po domu za nami i nie wykazywał chęci na wyjście. No to został na noc, G. obudził się z kotem na brzuchu ;-) Dziś rano wypuściliśmy go, poszedł w sobie tylko znane miejsca, ale za 2 godziny był z powrotem. Sąsiadka twierdzi, że nie jest to kot nikogo z bliskiego sąsiedztwa, że już od jakiś dwóch tygodni kotek przesiaduje u niej w stodole. Mógł komuś uciec, albo został wyrzucony. Wydaje się też wykastrowany (na moje oko). No i co teraz??? Chyba nam się powiększyła rodzina ;-) Postanowiliśmy, że jeśli nikt się po niego nie zgłosi, kotek zostanie z nami. A jeśli tak będzie to, wyjaśniając tytuł posta, będziemy już mieli wszystkie kolory kocie pod naszym dachem :-)
Oto "nowy", którego na razie nazwaliśmy wstępnie Bursztynkiem:
 Śliczniak z niego, prawda? No i muszę napisać, że jestem dumna z moich futer, że tak bezkrwawo przyjęły nowego kolegę:
Bursztynek zaliczył już spanie na człowieku razem z Tośką (program obowiązkowy wszystkich naszych futer):

A na koniec (żeby rezydenci nie byli zazdrośni) trochę Gacka - samochodowego akrobaty:
 Na zdjęciu powyżej czaił się do skoku na drugie auto, szkoda, że nie udało mi się go złapać w locie ;-)
Tulipki już przekwitają, więc ostatnie spojrzenie na moje różowe piękności:
Dziś posadziłam dalie, już się nie mogę ich doczekać :-)
Ciekawe czy Bursztynka będzie ktoś szukał, w tym tygodniu planuję wziąć go do weta, żeby sprawdził stan zdrowia i wiek, wydaje mi się, że to młody, około roczny kotek. Ale jaki teraz mamy młyn przy karmieniu - 4 koty i pies, miaucząco-szczekające stado, skaczące na widok jedzenia i warczące na siebie nawzajem, podłażące pod nogi. Dzięki nim i my stajemy się akrobatami ;-)
Miłego tygodnia dla wszystkich, pozdrawiamy całą naszą wielodzietną (wielofutrzastą) rodziną :-)

czwartek, 1 maja 2014

Koty wszystkich krajów łączcie się

Trochę nas tu nie było i niestety obawiam się, że kolejne posty też nie pojawią się zbyt szybko. Znalazłam nową pracę, do której dojeżdżam codziennie 54 km w jedną stronę (niestety nie autostradą ;-) Do domu wracam późno i nawet mi przez myśl nie przejdzie żeby włączać komputer.
Ale coś niecoś z życia moich futer od czasu do czasu na blogu się pojawi :-)

Koty i Fela muszą teraz dłużej czekać na wyjście na podwórko i na jedzonko. Jak wracam, wypuszczam je do ogrodu, a Tosia, która przychodzi na obiadek idzie na górę do sypialni i odsypia nocne wojaże. Potrafi tak spać już do rana, albo około 23:00 miauczy żeby ją wypuścić. Zakleszczona jest niesamowicie, włóczy się po różnych trawskach, to nie dziwne. Od miesiąca wydarłam z niej około 30 kleszczy (!) Baaardzo tego nie lubi.
 Mały śpiący Tosiamber:
Gacek dogadał się z Felą, choć ona lubi go czasem ścignąć, a on przylać jej łapą:
Kocia preferuje jednak towarzystwo kotów, psa omija szerokim łukiem.
 Gacek pomaga dzielnie w pracach ogrodowych ;-)
 A Fela lubi czmychnąć do sąsiadki:
Na koniec pochwalę się swoimi roślinkami:
Miłego weekendu majowego dla wszystkich :-)))
Na szczęście jutro mam wolne i odpoczywam, czego i Wam życzę :-) Pozdrawiam i do następnego zobaczenia :-)

PS: Specjalnie dla Amyszki - spotkałam sobowtóra kochanego Filipka. To kot naszego mechanika samochodowego (i on i jego żona przez kilka lat myśleli, że to kotka, ale wyprowadziłam ich z błędu zaglądając futrzakowi pod ogon ;-)