piątek, 30 grudnia 2011

Dokarmianie ptaków i wieści o Rysi

W sotatnim komentarzu Krysia zapytała mnie czym dokarmiać ptaki - nie jestem specjalistą, więc zrobiłam szybki "reaserch" i znalazłam super stronę, gdzie wszystko jest dokładnie wyjaśnione, sama skorzystam z tych porad - np. o tym, żeby ptakom wystawiać wodę, a przede wszystkim czego nie robić (np. dawać zbyt dużej ilości pieczywa), żeby ptaszkom nie zaszkodzić. Polecam wszystkim chętnym:


Ja sypałam dotąd słonecznik i dawałam niesłony smalec.

Pamiętajmy też, że raz zaczętego dokarmiania nie wolno przerywać - dokarmiane ptaki stają się mniej samodzielne i gdy zapomnimy o nich, grozi im śmierć!!! Lepiej nie dokarmiać, niż robić to nieregularnie.

A teraz wieści o Rysi - już po, wszystko przebiegło w porządku. Jutro i za tydzień mamy wizyty kontrolne. Nasz wspaniały wet znów skasował nas tylko za środki jakich użył przy operacji, więc nie było tak źle pod względem finansowym. Jak to dobrze trafić na człowieka o wrażliwym sercu, zresztą nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale o jego podejście do czworonożnych pacjentów. I chociaż mamy do niego daleko, a bliżej nas jest wiele innych lecznic - to nie zamieniłabym go na innego - bo mu po prostu ufam i wiem że moje futerka są pod dobrą opieką. Dziękuję wszystkim za kciuki, pomogły bardzo :-)


Rysia jest teraz odizolowana, śpi sobie w pokoju, czasem pomiaukuje, wtedy przychodzę i ją głaskam. Strasznie natomiast działa zapach jej leków na Gacki - podchodzą pod drzwi pokoju i syczą - wet uprzedzał, że tak będzie.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie :-)

czwartek, 29 grudnia 2011

Kotove novosti

Pierwszą i najważniejszą nowością jest to, że jutro nasza Rysiczka jedzie na kastrację, 3majcie za nią kciuki, żeby wszystko dobrze poszło, trochę się martwię, bo ona taka chorowita jest.

Druga sprawa - wzięliśmy dziś futra na spacer na podwórko. Fotki nie bardzo wyszły, bo już było dosyć ciemno, ale działy się ciekawe rzeczy. Najpierw przemykał obok naszej bramy Koci Bandyta (pisałam o nim już wcześniej tu), później u sąsiadki pojawiła się siostra Rysi. A na koniec przybiegł cudny kocik sąsiadów, którego nazwaliśmy Puchacz. Jest to typowy kot na kanapę do domu - strasznie przyjacielski, zakochany w człowieku (każdym), ufny. Niestety - sąsiedzi nie podzielają tego zdania i biedny Puchacz próbuje jak może wcisnąć się do nas lub do kolejnych sąsiadek choć na chwilkę do domu. My nie możemy go wpuścić - po przebojach z Rysią jestem wyczulona na kontakty moich kotów z innymi, nie szczepionymi. No i martwię się bardzo, że w każdej chwili może go coś przejechać. A to taki cudny kotek. Tyle tylko, że dziś nas wkurzył - najpierw wąchał się z moimi kotami, a potem zaczął się na nie rzucać i atakować. Z wyżej opisanych powodów, nie mogłam mu na to pozwolić, więc go przeganiałam, a on nic sobie z tego nie robił i znów wracał - i tak w kółko. Po ataku na Gacka - nawet kłębuszek futra został jako dowód rzeczowy.
 Siostra Rysi:
 Puchaczek:
 Kocia na parapecie:
 Dowód rzeczowy:

Po tych ekscytacjach na podwórku - w domu obie kociczki zasnęły zgodnie przytulone - normalny cud:

A po czwarte - zainaugurowaliśmy sezon kinowo-sikorkowy. Juz teraz trzech widzów mamy na parapecie ;-)))


W najbliższych dniach zapraszam na prezentację kolejnego wyrobu na drutach, który właśnie się blokuje :-)

piątek, 23 grudnia 2011

Kocich Świąt :-)))

Kochani!
Życzymy wszystkim blogowym przyjaciołom oraz komentującym i odwiedzającym czytaczom mojego bloga wesołych, zdrowych, rodzinnych i rozmruczanych świąt , pełnych ciepła i miłości, uśmiechu i oddechu od problemów codzienności. Dziękuję Wam za to, że jesteście :-)))))
Chcieliśmy też życzyć wszystkim Waszym zwierzaczkom najweselszych świąt, pełnych jedzonka, kolan do spania i rąk do głaskania,
Ania, Grzesiek, Kocia, Gacek i Rysia :-)


środa, 21 grudnia 2011

Przedświątecznie

Zaczęliśmy oficjalnie przygotowania do świąt. Wczoraj nalepiliśmy z Grześkiem 200 uszek! Hurtowa ilość, ale z tego połowę wiozę do rodziców. Barszczyk też się już kisi, okna umyte. W ubiegłym roku skarżyłam się na blogu na brak chęci współpracy ze strony męskiej części domu ;-), ale w tym roku nastąpiła pełna rehabilitacja :-) 

Pisałam już nieraz, że moje futra są strasznymi dzikusami i dźwięk dzwonka do drzwi przyprawia je o szalony lęk. Od razu znikają, biegną na górę tak, że aż nie wyrabiają na zakręcie ;-) I nie zejdą nieważne ile by gość nie siedział, chyba, że ... jest i Grzesiek w domu. Jeśli jest Grzesiek (widać daje im poczucie bezpieczeństwa większe niż ja), to czasem zaszczycą gościa swoimi kocioosobami. I tak właśnie się stało przy ostatnich odwiedzinach sąsiadki, Gacuś przyszedł i zaczął "rozkosznikować" i czarować:


Na koniec wieści o trzecim kocie - Rysia strasznie dawała czadu z obsikiwaniem, wet powiedział, że to ruja, którą wywołała zmiana trybu życia - wcześniej była kotem podwórkowym (tylko), a teraz jest w domu, gdzie długo świeci się światło wieczorami i to mogło ją wywołać. Rysia dostała tabletki na zatrzymanie rujki i po świętach będzie kastrowana. Poza tym jest kotem bezproblemowym, łagodnym i miziastym, który zjednał sobie nasze Gacki.  Ostatnio nawet stał się koci cud u nas w domu - Kocia (nasza Kociczka nie cierpiąca obcych zwierząt) podeszła do Rysi i chwilkę polizała ją po głowie :-))))))


piątek, 16 grudnia 2011

Gacek asystent

Ostatnio Mika napisała na swoim blogu posta, który był jakby wyjęty z mojej głowy - mam identyczne odczucia i pod wszystkim, co tam napisała mogłabym się podpisać. Post zatytułowany jest "Ciągle razem" - polecam - króciutka kwintesencja tego, co chyba każdy kociarz ma w sercu :-) Do tego parę fotek pokazujących jak koty asystują jej w różnych pracach domowych i to właśnie zainspirowało mnie do pokazania zdjęć Gacka asystenta :-)
Był już Gacek kiszący ogórki, a dziś Gacek prasujący :

wtorek, 13 grudnia 2011

W odwiedzinach u Lusi

W niedzielę odwiedziliśmy rodziców, u których niepodzielnie panuje i króluje Lusia. Dawno jej nie widzieliśmy, a przez ten czas mała zmieniła się nie do poznania: urosła i bardzo wypiękniała. Bryka aż dom się trzęsie w posadach ;-)
Tak wyglądam teraz:
 Na spacerku trzeba na mnie bardzo uważać, bo lubię sobie zaszaleć:
Bardzo lubię gości:




Cieszy mnie, że Lusia ma się tak dobrze :-)
A jak wróciliśmy do siebie G stwierdził: "jednak jeden kot to stanowczo za mało" :-))))))))

niedziela, 11 grudnia 2011

Czapka Poppy na drutach

Dawno nie dodawałam nic robótkowego na bloga, to dziś trochę nadrobię. Zrobiłam sobie ostatnio czapkę Poppy - projekt z Ravelry. Projekt ten wpadł mi już dawno w oko, jest taki retro, jak z dwudziestolecia międzywojennego, które uwielbiam. Nie zamieszczam wzoru, bo po pierwsze jest za darmo na Ravelry, a po drugie są w necie tłumaczenia - wystarczy wpisać w google. Robiłam z 2 nitek - włóczki Diane (akryl) i cieniutkiej bawełny Virginii - co dało ciekawy efekt kolorystyczny:



 A niedługo zapraszam na fotorelację z odwiedzin u Lusi :-)

piątek, 9 grudnia 2011

Śliczne kotki szukają domu

Zapraszam na bloga:

http://wposzukiwaniudomu.blogspot.com/


Może właśnie Tobie te kochane stworzenia oddadzą swoje serduszka :-)))

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Kocie konfiguracje

Rysia z Gackiem:

Gacek bardzo lubi tak śmiesznie siedzieć "w powietrzu":

Bardzo rzadko spotykana (a właściwie to prawie nigdy) konfiguracja Rysia - Kocia:
Ta konfiguracja do tej pory wystąpiła raz - Rysia wbiegła sobie z impetem na krzesełko, gdzie spała Kocia - i zamiast jak zwykle ją zaatakować - ułożyła się przy niej do spania. Zdegustowana Kocia (którą ewidentnie - tak jak nas zresztą - zatkało) chwilę pomyślała i stwierdziła, że idzie sobie, bo towarzystwo jej nie odpowiada ;-)

Za to najczęściej spotykaną konfiguracją jest duecik Gacka i Koci:


Kocia zazwyczaj Gacka liże, a Gacek łaskawie daje się lizać ;-))))
Gacek cwaniacko wykorzystuje fakt, że jest jedynym samczykiem i ma dwie baby do dyspozycji :-)))

czwartek, 1 grudnia 2011

Odrobaczanie

Jak Wy radzicie sobie z odrobaczaniem Waszych futer?
U nas jest bardzo ciężko :-(
Rysia się w miarę daje i choć czasem zdarzy się jej wypluć tabletkę, to można ją przytrzymać i zmusić do połknięcia, ale Gacki ... o, co to, to nie! Tu już jest zawsze wyższa szkoła jazdy. Gacek jest mistrzem w przechowaniu tabletki w paszczy, udawaniu, że ją połknął i jak tylko go puszczamy - wypluciu i ucieczce.
Kocia natomiast drapie, gryzie i generalnie byłaby w stanie nas rozszarpać za te tortury, które jej serwujemy. Żadne patenty z ukrywaniem tabletki w przysmakach nie wchodzą w grę. Robimy więc tak - zawijamy delikwenta w ręcznik - tak żeby tylko łepek mu wystawał, bierzemy tabletkę w pincetę (można obtoczyć w maśle), otwieramy na siłę paszczę i wkładamy do gardła, walcząc w międzyczasie z wierzgającą paszczą ;-) Potem trzeba przytrzymać pyszczek, masować po gardle (żeby zachęcić do połknięcia) i uważać żeby sprytny kot nie wypluł tabletki. Proste?
Muszę napisać, że dla mnie obserwowanie tego (a robi to Grzesiek) to chyba gorsza tortura niż dla kotów. Wiem oczywiście, że są środki odrobaczające na kark, ale ich cena ...
Przynajmniej w tym względzie Rysia pozytywnie się wyróżnia :-)

Za słynnym Pawlakiem można powtórzyć, że "kot w niewolę popadł" ;-)))