Sesja trwa u mnie w najlepsze, brak czasu daje się we znaki i odbija na blogowym życiu. Za tydzień mam dwa ostatnie egzaminy i jeśli je zdam, to już tylko obrona :-) Mam nadzieję, ze doczekam do tego dnia ;-) Prośba o kciuki znów aktualna.
A w międzyczasie - koty, które bardzo chciałyby podróżować, a przynajmniej do momentu wpakowania ich do auta, bo wtedy zawsze się rozmyślają. Największe chęci wykazują podczas pakowania:
czwartek, 31 maja 2012
czwartek, 3 maja 2012
Sezon terrorystyczny ...
... rozpoczął się u nas na dobre. Oto główni terroryści (skupieni w ugrupowaniu Różowe Brygady):
Tarzają się z upodobaniem w największym piachu, żeby potem z radością wytrzeć futro w kanapę:
Niecnie czają się na szpaki (które z ich powodu popadają chyba w nerwicę):
I leżakują, leżakują i jeszcze raz leżakują:
Czasem można zapolować na udko koleżanki:
Warto być czujnym:
Dobrze, że choć drzewka i trawa u sąsiadów jest, przynajmniej nie jest tak szaro i buro:
Ich postulat jest jeden: chcemy na podwórko. Jedna jest też metoda - wściekłe miaaaau ;-)
Jak już wywalczą podłym szantażem wyjście, są wniebowzięte.
Mogą zajadać resztki trawki na naszej łysej działce (w najbliższych dniach planujemy wreszcie siać trawę):
Tarzają się z upodobaniem w największym piachu, żeby potem z radością wytrzeć futro w kanapę:
Niecnie czają się na szpaki (które z ich powodu popadają chyba w nerwicę):
I leżakują, leżakują i jeszcze raz leżakują:
Czasem można zapolować na udko koleżanki:
Warto być czujnym:
No i toaleta też najlepiej wychodzi na polku, ma się rozumieć:
Dobrze, że choć drzewka i trawa u sąsiadów jest, przynajmniej nie jest tak szaro i buro:
Za to działkę G przygotował idealnie pod sianie. Wreszcie jest płaska i równiutka, wcześniej były takie doły, że można było nogi uszkodzić:
Etykiety:
koty
wtorek, 1 maja 2012
Skansen w Kolbuszowej
Zapraszam Was dziś do magicznego miejsca na Podkarpaciu - do skansenu położonego w otoczeniu lasu, pod małym podkarpackim miasteczkiem - Kolbuszową. To miejsce, w którym czas się zatrzymał i płynie leniwie i kojąco. Zazwyczaj nie ma zbyt wielu turystów, jest za to ogromna przestrzeń i spokój.
Do tej pory poza Kolbuszową byliśmy też w Sanoku i choć tam być może bogatsze są same zbiory, czy zabytki, byliśmy bardzo rozczarowani nieprzyjemnym nastawieniem do zwiedzających - okna domków są zabite dechami, żeby nawet nie móc zajrzeć do środka, nie można zaglądnąć nawet do domku, w którym jest jakaś grupa z przewodnikiem. Wszystko oczywiście obliczone na to, żeby wynająć przewodnika, ale przecież z przewodnikiem trzeba pędzić, bo czas to pieniądz, a co jeśli ktoś ma ochotę pozwiedzać kilka domów, odpocząć i dopiero potem pójść dalej? Na to samo co my narzekało w tamtym roku w Sanoku bardzo wielu turystów. Nie każdy ma tyle sił, żeby móc chodzić z przewodnikiem. W Kolbuszowej nie ma tego problemu - w każdym domku są pootwierane okna, a często też otwarte drzwi, można wejść do sieni i przez kratę zaglądać do środka, jak na zdjęciu poniżej:
Do tego las dookoła, cisza, spokój, niesamowity śpiew ptaków i rechot żab - po prostu idylla. Spędziliśmy tam dziś kilka godzin, a na koniec zjedliśmy w malutkiej restauracyjce pyszną zupę pomidorową :-)
Za miesiąc w skansenie odbędzie się jarmark rzemiosła ludowego, na pewno się wybierzemy, zapraszamy jeśli ktoś będzie w pobliżu :-)
W skansenie zawsze są jakieś zwierzaki, głównie ptactwo. Tym razem największą atrakcją były agresywne gęsi - stały na drodze i syczały na przechodzących, później, gdy wracaliśmy, były już zamknięte w zagrodzie, ale dalej na nas syczały ;-)
Oprócz tego kaczki i przepiękne gołębie:
Tą parkę Grzesiek określił mianem "straciatella" ;-)
Czasem są jeszcze kózki, ale tym razem nie spotkaliśmy. Pełno za to było żabek w okolicznych stawach:
I dla porównania kilka fotek z tego samego miejsca sprzed dwóch lat:
Ta malutka kózka była bardzo przyjacielska i lizała nas w ręce :-) Szkoda, że tym razem nie było kóz, to takie fajne inteligentne zwierzaki. Marzy mi się taka koza w obejściu ;-)))
Do tej pory poza Kolbuszową byliśmy też w Sanoku i choć tam być może bogatsze są same zbiory, czy zabytki, byliśmy bardzo rozczarowani nieprzyjemnym nastawieniem do zwiedzających - okna domków są zabite dechami, żeby nawet nie móc zajrzeć do środka, nie można zaglądnąć nawet do domku, w którym jest jakaś grupa z przewodnikiem. Wszystko oczywiście obliczone na to, żeby wynająć przewodnika, ale przecież z przewodnikiem trzeba pędzić, bo czas to pieniądz, a co jeśli ktoś ma ochotę pozwiedzać kilka domów, odpocząć i dopiero potem pójść dalej? Na to samo co my narzekało w tamtym roku w Sanoku bardzo wielu turystów. Nie każdy ma tyle sił, żeby móc chodzić z przewodnikiem. W Kolbuszowej nie ma tego problemu - w każdym domku są pootwierane okna, a często też otwarte drzwi, można wejść do sieni i przez kratę zaglądać do środka, jak na zdjęciu poniżej:
Do tego las dookoła, cisza, spokój, niesamowity śpiew ptaków i rechot żab - po prostu idylla. Spędziliśmy tam dziś kilka godzin, a na koniec zjedliśmy w malutkiej restauracyjce pyszną zupę pomidorową :-)
Za miesiąc w skansenie odbędzie się jarmark rzemiosła ludowego, na pewno się wybierzemy, zapraszamy jeśli ktoś będzie w pobliżu :-)
W skansenie zawsze są jakieś zwierzaki, głównie ptactwo. Tym razem największą atrakcją były agresywne gęsi - stały na drodze i syczały na przechodzących, później, gdy wracaliśmy, były już zamknięte w zagrodzie, ale dalej na nas syczały ;-)
Oprócz tego kaczki i przepiękne gołębie:
Tą parkę Grzesiek określił mianem "straciatella" ;-)
Czasem są jeszcze kózki, ale tym razem nie spotkaliśmy. Pełno za to było żabek w okolicznych stawach:
I dla porównania kilka fotek z tego samego miejsca sprzed dwóch lat:
Ta malutka kózka była bardzo przyjacielska i lizała nas w ręce :-) Szkoda, że tym razem nie było kóz, to takie fajne inteligentne zwierzaki. Marzy mi się taka koza w obejściu ;-)))
Etykiety:
wycieczki
Subskrybuj:
Posty (Atom)