piątek, 30 września 2011

A tym razem się lenił

Pamiętacie jaki Gacek był kiedyś uczynny w kwestiach pomocy w kuchni? Jak udzielał się przy kiszeniu ogórków? ( można sobie o tym przypomnieć tu). Koniec z tym. Oburzył się, że opisałam to na blogu, powiedział mi, że psuję mu męską reputację, pozbawienie nabiału mi wypomniał i obrażony stwierdził, że w babskie kuchenne sprawy mieszał się nie będzie. Myślałam, że to tylko blef, ale gdzie tam, przy marynowaniu papryki ani ogonem nie kiwnął.

 Ludzie pracują, a w tym czasie kot się byczy:
Ach, ta męska ambicja ;-)

Poza tym koty syczą na Rysię, ale też i powoli akceptują. Gacek właściwie już nawet przestał syczeć, jeszcze Koci się to zdarza, dlatego też ten widok dziś mnie rozczulił:


Z Rysią byliśmy znów u weta, nawet miała USG, bo obawialiśmy się, że jest w ciąży, ale póki co nie jest ;-) Wet jest super i traktuje nas bardzo ulgowo, za całą wizytę zapłaciliśmy 10 zł. (w tym tabletka na odrobaczenie), człowiek z wielkim sercem dla zwierząt, sam pomagający bezdomnym kociakom.

wtorek, 27 września 2011

Rysia

No i stało się, choć podstawowy warunek - czyli znalezienie przeze mnie pracy - nie został spełniony - dokociliśmy się. Niby w planach jest tylko tymczasowanie, ale pożyjemy, zobaczymy ;-)
Jakiś czas temu "wpadł nam w ręce" futrzaczek w potrzebie. W dużej potrzebie. No i co było robić, zwłaszcza mając takie pozytywne przykłady jak Pan Wu i Jana, Ewa, Jasna, Jaguś, Sabinka, Abigail, Basia, Ania, Mika, Pani Hania i wiele innych :-))) Kicia, którą nazwaliśmy Rysia jest bardzo grzeczna, nieśmiała, ale nie taka dzika jak moje dwa kotki, nie boi się ludzi, Gackom schodzi z drogi. Bardzo cierpliwa u weterynarza, spokojnie znosi najbardziej nieprzyjemne zabiegi. Taki kotek to skarb. Ciekawe czy znajdziemy jej ludzia, który chciałby ją pokochać.
Na razie Rysia jeszcze nie jest taką kocią pięknością jak moje "starszaki", potrzebuje regularnych dobrych posiłków i opieki, ale za parę miesięcy myślę, że dorówna Gackom w urodzie. Oto Rysia dziś:

Kicia oprócz już wymienionych zalet ma także inne - np. jest bardzo mądra i szybko się uczy - jak ją wzięliśmy - nie umiała się załatwiać do kuwety, wystarczyły dwa dni i już wie co to żwirek :-) Tak samo z drapaniem - raz zaczęła drapać w narożnik, więc przeniosłam ją na drapak i teraz już sama biega tam "za potrzebą". W ogóle nie bryka i nic nie niszczy. Siedzi sobie w oknie, na narożniku, na parapecie lub pod szafką i patrzy na nas z wdzięcznością. Kochana kicia :-)

wtorek, 20 września 2011

Książki mają wygodniej

Przy okazji ostatniego pobytu u rodziców, odwiedziliśmy nasz ulubiony sklepik z używanymi meblami i znów "upolowaliśmy" niezłą okazję. Nareszcie moje książki przestały się "wylewać" z półek i większość znalazła już swoje miejsce w salonie. Resztka najrzadziej używanych jest na górze. Nasze nowe nabytki to -
mały regał na książki - idealny pod nasz skos i podobna szafka:


I "bardzo pasujące do całości" ;-) stare biblioteczki:


Ale cieszę się bardzo, bo wreszcie prawie wszystkie książki mam pod ręką w salonie i nie muszę biegać po schodach jak coś potrzebuję i wyszukiwać w pudłach :-) A przy okazji układania książek na półkach można mieć niezłą zabawę - ja np. ułożyłam obok siebie Sienkiewicza i "uwielbiającego go" Witkacego. Taka mała złośliwość. Mam nadzieję, że Witkacy nie będzie się za to na mnie mścił zza grobu ;-)

Poza tym pochłaniają nas ostatnio kocie sprawy w stylu Pana Wu, Ewung, Jasnej czy Sabinki, ale z pewnych względów nie mogę na razie podać szczegółów, proszę tylko o 3manie kciuków.
Pozdrawiam wszystkich :-)

piątek, 16 września 2011

Jarosław - moje miasto cz. 4

Przy okazji wizyty u rodziców, wpadliśmy do miasta, z którego niedawno się wyprowadzili. Taka "podróż sentymentalna" - miejsce, w którym mieszkałam przez pierwsze 19 lat życia i w którym dziś jestem tak rzadko. Połaziliśmy z Grześkiem po parku, gdzie brykałam jako mały szkrab i po kilku ukochanych uliczkach - z pięknymi domkami pamiętającymi dwudziestolecie międzywojenne. Zazdroszczę ludziom, którzy rodzą się i mieszkają całe życie  w jednym miejscu - w chwilach gdy odwiedzam swoje miasto, czuję się wyrwana z niego z korzeniami, choć wiem, że w dzisiejszej sytuacji, doświadcza tego wielu ludzi. Poniżej mały wycinek moich miejsc w Jarosławiu:

 Jak byłam młodsza marzyłam, że zamieszkam w domu poniżej. Niedawno został sprzedany i jest teraz w remoncie. Czy ktoś potrafi odczytać napis w nieznanym mi języku na elewacji?

wtorek, 13 września 2011

Weekend kotów i ludzi - cz.3

Kocie przygody już opisałam, więc jeszcze fotorelacja ze słonecznej wrześniowej niedzieli (będzie jak znalazł, żeby się pocieszać w zimne deszczowe dni ;-)



Widok na okoliczne pola:
A ja jak zwykle wypatrzyłam ...
... żabkę :
A po piknikowaniu czas na dobrą kawę, nawet ja, która nie piję kawy, się skusiłam:

To był bardzo udany weekend ;-)
Zapraszam na część czwartą - ostatnią :-)

poniedziałek, 12 września 2011

Gospodyni Lusia - cz.2

A teraz 2 część, w której pokażę jak się ma ex świerzbik, czyli Lusia.
Na pierwszy ogień fotki z Lusią w kocim niebie - czyli wśród papierów z rozpakowywanych naczyń:

 Lusiak w swoim salonie:
Lusiowe łapki:
 I wąsiki:
I cały szkrab:
Kot w swojej kuchni:

 I na swoim podwórku:
 W budzie psa, którego nie ma:
 Pełna swoboda:

Jak widać - luz blues! Lusia wygrała los na loterii wchodząc do samochodu mojego kuzyna. W imieniu kota - dzięki Jacek :-)