No i stało się, choć podstawowy warunek - czyli znalezienie przeze mnie pracy - nie został spełniony - dokociliśmy się. Niby w planach jest tylko tymczasowanie, ale pożyjemy, zobaczymy ;-)
Jakiś czas temu "wpadł nam w ręce" futrzaczek w potrzebie. W dużej potrzebie. No i co było robić, zwłaszcza mając takie pozytywne przykłady jak Pan Wu i Jana, Ewa, Jasna, Jaguś, Sabinka, Abigail, Basia, Ania, Mika, Pani Hania i wiele innych :-))) Kicia, którą nazwaliśmy Rysia jest bardzo grzeczna, nieśmiała, ale nie taka dzika jak moje dwa kotki, nie boi się ludzi, Gackom schodzi z drogi. Bardzo cierpliwa u weterynarza, spokojnie znosi najbardziej nieprzyjemne zabiegi. Taki kotek to skarb. Ciekawe czy znajdziemy jej ludzia, który chciałby ją pokochać.
Na razie Rysia jeszcze nie jest taką kocią pięknością jak moje "starszaki", potrzebuje regularnych dobrych posiłków i opieki, ale za parę miesięcy myślę, że dorówna Gackom w urodzie. Oto Rysia dziś:
Kicia oprócz już wymienionych zalet ma także inne - np. jest bardzo mądra i szybko się uczy - jak ją wzięliśmy - nie umiała się załatwiać do kuwety, wystarczyły dwa dni i już wie co to żwirek :-) Tak samo z drapaniem - raz zaczęła drapać w narożnik, więc przeniosłam ją na drapak i teraz już sama biega tam "za potrzebą". W ogóle nie bryka i nic nie niszczy. Siedzi sobie w oknie, na narożniku, na parapecie lub pod szafką i patrzy na nas z wdzięcznością. Kochana kicia :-)
Faktycznie na troche zabiedzona wyglada- ten chudy pyszczek- ale mysle, ze niedlugo u was sie odkuje.
OdpowiedzUsuńA co dalej z twoja praca, jakie masz mozliwosci w twojej okolicy? Trzymam kciuki!
spirit_of
Spirytko, okazuje się że niewielkie. W naszych stronach potrzebuje się pracowników tylko do handlu. Największym wzięciem cieszą się przedstawiciele handlowi. Mi na samą myśl o wciskaniu ludziom różnych rzeczy, których nie chcą robi się słabo :-( Po pierwszych studiach mam zawód nauczyciela francuskiego - nie ma zapotrzebowania niestety. Marzy mi się zaczęcie doktoratu w przyszłym roku i etat na uczelni, ale czy to u nas realne? Zobaczymy ... Szczerze mówiąc ta sytuacja zaczyna mnie już lekko dołować. Czuję się czasem jakbym próbowała przebić głową mur ;-)
OdpowiedzUsuńBiedna mała, podrośnie, przytyje i nikomu jej za żadne skarby nie oddacie, bo Wasze koty już ją przyjęły. Bardzo podobna do jednego z kociąt Łatki.
OdpowiedzUsuńGłaski dla wszystkich futrzastych
Kochany Wilddziku masz wielkie serce, Twoja druga połowa też, i cieszę się bardzo że kolejna kocia bieda znalazła dobry dom, nawet jeśli okaże się tylko tymczasowym. Chcę tylko powiedzieć że dobrych uczynków nie robi się po coś ale dla kogoś i te dobre uczynki do dobrych ludzi wracają. Z Wami też tak będzie. Nie ma kraju w którym dobre, mądre i wykształcone osoby nie są potrzebne, nawet w naszym. Potrzeba tylko, albo i aż, cierpliwości, wytrwałości i nie wolno wątpić. Wszystkiego najlepszego!!!
OdpowiedzUsuńPani Haniu, bardzo biedna była. Wet powiedział, że dziwi się, że przeżyła. Na szczęście teraz już wszystko zmierza w dobrą stronę :-)
OdpowiedzUsuńmiko - dziękujemy za miłe słowa. Tak się pocieszam tym co piszesz odnośnie pracy, choć coraz mniej mi już do śmiechu, w miarę upływu kolejnych miesięcy bezowocnych poszukiwań. ale może co się odwlecze ... :-)
Kicia śliczna, już teraz to widać. A u Was będzie z każdym dniem piękniejsza :-)
OdpowiedzUsuńNapisz koniecznie jak do Was trafiła!
Mądry kot z Rysi - wie że dostała szansę na spokojne życie wśród ludzi, we własnym Domu. To i stara się kocina jak może, żeby się odwdzięczyć i szansy nie zaprzepaścić. Kolejny futrzak, po Lusi, do którego szczęście się uśmiechnęło.
OdpowiedzUsuńTak mi się coś wydaje, że ona to wkrótce status rezydenta otrzyma :)
Jano - odpisałam na maila :-)
OdpowiedzUsuńPrzemku - na pewno nie wydamy jej nikomu, do kogo nie mielibyśmy zaufania. A poza tym - ona ma taki cudny charakter, że z każdym dniem przywiązujemy się do niej bardziej :-) Czego o Gackach na razie nie można powiedzieć. Te 2 dziki - boją się biednej małej Rysi, która też, nawiasem pisząc, się ich boi ;-))) Ale żadnych łapoczynów nie ma - po prostu obie strony się unikają jak mogą ;-)
Jak dojdzie do siebie będzie z niej śliczna koteczka.
OdpowiedzUsuńBrak jej było tylko dobrych ludzi.
A koty wszystkie zachowują się jak widzę bardzo kulturalnie :-)
Zrobiłam wpis na Koterii pod Twoim opowiadaniem, ale ciągle w moderacji :-(
Jasna - na razie królują we wzajemnych stosunkach uniki. Choć Kocia dziś spróbowała powąchać co też nowa ma pod ogonem ;-), a Gacek obwąchiwał jej głowę, gdy czyściłam jej uszko ;-)
OdpowiedzUsuńA o co chodzi z tym moderowaniem na Miau?
A ja miałam okazję pozna Rysię! Wspaniała koteczka - bardzo spokojna i przymilna :) Będzie z niej prawdziwa piękność jak trochę wydobrzeje i odsapnie po dotychczasowym stylu życia.
OdpowiedzUsuńMiała Dziewczyna szczęście, że trafiła na Wilddzików! :) Trzymam za Was kciuki!
Ale słodka koteczka. Widać, że zabiedzona bardzo. Tylko żeby teraz w domowych pieleszach nie poszła w drugą stronę jak nasza Lenka, która niestety przytyła za bardzo przez dziki apetyt. Mam nadzieję, że dogada się z Gackami i pokochają się. Ja mam same pozytywne doświadczenia z dokacaniem. Więc jestem dobrej myśli. I wierzę, że będziecie mieć trzy kochające się koty :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze co do pracy - trzymam bardzo kciuki. Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć pracę. I to taką która przyniesie Ci satysfakcję.
OdpowiedzUsuńJa na razie mam pracę. Satysfakcji niestety nie :-(
Ewo - nie jest źle między nimi - najważniejsze, że się nie "biją" :-) Też liczę na to, że się kiedyś pokochają. Co do pracy - dziękuję za kciuki, i trzymam za Ciebie, żebyś zamieniła tą nieprzynoszącą satysfakcji na lepszą :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ pracą jest ogólnie ciężko, nawet w dużych miastach, trzeba mieć szczęście, czego Ci Aniu z całego serca życzę :), oby jak najszybciej, bo wiem jak to jest szukać i nie znajdywać i mieć tylko alternatywę akwizytora - tragedia.
OdpowiedzUsuńKotka kochana jest, słodziaczek, zaraz do siebie dojdzie w takim dobrym domu jak Wasz :), przypomina mi mojego rudzielca jak przyszedł do mnie zabiedziony i chory i żarł za cztery dorosłe koty i wciąż nie miał dość mimo brzuszka najedzonego do wypęku.
Też był wtedy kochany :))), hehehe, a teraz rozrabia za stado całe i je umiarkowanie po tym jak doszedł do wagi 4 kg z którą mu bardzo do twarzy.
Ale też byłam przerażona na początku tą żarłocznością, która trwała i trwała, tak koło trzech miesięcy. Jak zauważy, że stale może zaspokoić głód i nikt jej nie zabiera, trochę to potrwa :), to się uspokoi.
Głaski dla futerek, pozdrowienia dla Was :)
Basiu - na razie to Rysia najada się na zapas i wszystko po chwili zwraca. Nic nie robię tylko biegam ze szmatami i sprzątam po niej ;-) Ale też myślę, że powoli nauczy się jeść normalnie :-) Dzięki Basiu :-)
OdpowiedzUsuńUuu, to niedobrze..
OdpowiedzUsuńTak nie miałam, oby było lepiej :)
Więcej ludzi o tak wielkich sercach jak wasze.Buziaki dla Was i drapki dla pupili Patrycja
OdpowiedzUsuńI chociaż wiem, że kicia jest już bezpieczna, otoczona troskliwą opieką...to i tak jakiś żal się w sercu pojawia, że musiała tyle złego przejść...Ehhh, widać, że to "kocie życie" to jej jak dotąd nie rozpieszczało:(
OdpowiedzUsuńJak miło popatrzeć, jak sobie teraz drzemie, rozłożona wygodnie na kanapie...Głaski dla Rysi i reszty Twoich koteczków:) Pozdrawiam serdecznie:)!
Pati - dziękujemy w imieniu swoim i 3 Futerek (w tym jednego trochę zabiedzonego). Do zobaczenia za miesiąc w Kraku :-)
OdpowiedzUsuńEwciu - niestety, koci los nie jest różowy na naszym - ponoć najlepszym - ze światów. Ale - choć można sobie wmawiać, że nie da się pomóc wszystkim, więc nie trzeba pomagać wcale - lepiej jednak czasem wziąć sprawy w swoje ręce. Wszak "kto ratuje jedno życie, jakby ratował cały świat". Nawet jeśli to życie należy do małej biednej kociczki :-) Również pozdrawiam serdecznie Ciebie i podwojoną Rodzinkę :-)
Oj ale się porobiło. Gratuluję dokocenia :) Z Rysi to prawdziwa szczęściara. Można by rzec, że trafiła 6 -tkę w totka :))
OdpowiedzUsuńDziękujemy Jaguś, miło nam bardzo :-))) Mam nadzieję, ze jej będzie u nas dobrze.
OdpowiedzUsuńO rany jaka chudzinka :( No ale w tak dobrych rękach to zapewne szybko nadrobi zaległości :)
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie piękną kotką :)
Kciuki za małą !
Oooooo kochana!!!
OdpowiedzUsuńRysiaczek dostał imię chyba po mnie! ;-)
Zatem mianuję się samozwańczo Matką Chrzestną Rysiaczka!!!
Śliczna kocinka!
I bardzo Was kocham za przygarnięcie sierotki!
Aż się tu popłakałam ze wzruszenia!
Całuski dla Was wszystkich!
Aniu - taka matka chrzestna to skarb :-))) Dziękuję za miłe słowa, sama dajesz nam przykład :-) Buziaczki
OdpowiedzUsuń