Już w czasie jazdy darły się niesamowicie, ale fakt, że zostały stłoczone w jednym transporterze i mogło im być ciasno. Tak narzekałam na to, że Grzesiek zatrzymał się przy drodze, gdzie było stoisko z wyrobami wiklinowymi i zakupiliśmy dużo większy transporter. Po przyjeździe - wypuściliśmy koty, a tu , o kurka, to ten mały świerzb!!!!! Gacki rozbiegły się po domu, szukając miejsca do schowania się. Nie mogły znaleźć i zaczęły miauczeć przeraźliwie, więc mama otworzyła im szafę, w której lubiły się zawsze chować. A tu niemiła niespodzianka - bo Lusia od razu za moimi Gackami bach do szafy ;-) Ale generalnie nie było tak najgorzej - nawet szybko się oswoiły, nie obeszło się oczywiście bez syków i paców, z których Luśka nic sobie nie robiła. Moje futra szybko obczaiły też schowek w wersalce i na meblach (tam akurat Lusia jeszcze nie da rady wskoczyć). Kociasta gospodyni była zachwycona przyjazdem starszych kuzynów - ale miała raj uganiając się za nimi po domu!
Dziś zamieszczam zdjęcia moich bożków, a na oglądanie najmniejszego bożka w rodzinie zapraszam w najbliższych dniach :-)
Kocia próbująca znaleźć schronienie w meblach u babci w pokoju:
Gacek przemierzający babcine łóżko:
Kocia natomiast, jak to ona - księżniczka na wysokościach - znalazła sobie kryjówkę najwyższą z możliwych - u taty w pokoju na jego kolekcji starych odbiorników radiowych:
Gacek lubił siedzieć na wycieraczkach (mamy w domu takie same - chyba mu to przypominało jego miejsca), a Lusia zawsze w pobliżu starszego kuzyna:
Widać na zdjęciu brzozowy pniak, który ma służyć Luśce za drapak. Póki co mała woli drapać w wersalkę ;-)Najlepiej Gacuś czuł się w kuchni, na stołeczku, robiąc maślane oczy do "dziadka" i czekając na kawałki szynki:
Kocia z rzadka schodziła "na niskości":
Gacek sfinksikuje w salonie:
Jak widać przedpokój ciągle czeka na remont.
A poniżej nasz nowy transporter, w którym oczywiście zmaterializowała się Lusia:
W ogóle Lusia miała istny raj wraz z naszym przyjazdem. Już kiedyś pisałam, że moje futra ze stresu przestają jeść. No i oczywiście teraz było tak samo. Wyciągam suchą karmę - podstawiam moim pod nos - nie będą jeść. A kto je? Lusia. Daję im mokre, zamykam w osobnym pomieszczeniu, żeby miały spokój - nie będą jeść. A kto zje obydwie porcje? Lusia oczywiście! Potem co 15 min biegała do kuwety - chyba się przejadła ;-)))
Najgorszy z całego wyjazdu był powrót - Kocia tak darła japkę, że ja się zaczęłam już bardzo stresować, ale jakoś zajechaliśmy. Pomagała jej moja ręka wsadzona przez kratkę do transportera ;-) Po przyjeździe koty odżyły - leżakują sobie z nami w salonie zrelaksowane i zadowolone. Nie ma jak w domu :-))))
Prosimy nie regulować odbiorników - ciąg dalszy nastąpi.
Jak na pierwszą wizytę to i tak się "przyzwoicie" zachowywały:)
OdpowiedzUsuńZwróciłam uwagę na tę kolekcję odbiorników radiowych...ciekawe hobby ma Twój Tata:)
To czekam na cdn...pozdrawiam cieplutko, Ewa:)!
To koty miały wycieczkę :-)
OdpowiedzUsuńZ niespodziankami...
Dlaczego one tak nie lubią zmian...
Wszystkie chyba.
Ale miały wrażeń :) Wy przy okazji też
OdpowiedzUsuńŚwietne radia, całą kolekcja.
Działają jeszcze?
Faktycznie - radiowa kolekcja super! A może poświęcisz jej oddzielny wpis? Chętnie pooglądałabym te radia w zbliżeniu :)
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
Ewciu - fakt, nie było najgorzej :-) Widzę, że radia wszystkich ciekawią, tata się ucieszy ;-) Również pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńJasna - no właśnie, trzęsą się i miauczą jakby co najmniej je ktoś obdzierał ze skóry, a przecież mam je od małego i nigdy żadnej krzywdy ze strony człowieka nie zaznały! Twoje Czarnulki są podobne.
Barbarko - radia działają, ojciec je zbiera ze strychów "po ludziach", naprawia, odnawia i daje im nowe życie ;-)
Aniu - chętnie, jak następnym razem będę u rodziców, to przygotuję foto-dokumentację + opisy :-)
No mnie też ta kolekcja radiowa zainteresowała :))
OdpowiedzUsuńPieniek fajny ,szkoda że Lusia nie doceniła ...
Całkiem nieźle kotki się tam aklimatyzują :)
biedactwa, a miały mieć przyjemność. Trzeciego dnia już by jadły, ale i tak nad podziw ruchliwe były
OdpowiedzUsuńOj, faktycznie starszyzna zestresowana ale młodzież za to nadpobudliwa :)Kolekcja odbiorników radiowych nader interesująca. Ja muszę się niestety przyznać, że kilkanaście lat temu, obejmując dom w posiadanie podobne radio wystawiłam za płot. Oj, jakaż głupiutka byłam :(
OdpowiedzUsuńAmyszko - może jeszcze się przekona :-)
OdpowiedzUsuńPani Haniu - musimy je częściej zabierać, to może się trochę "oddziczą" ;-)
Jaguś - ło matko, takiego skarbu się pozbyłaś? Ja jakoś w ogóle lubię starocie, chyba mam to w "gienach" ;-)))