czwartek, 1 maja 2014

Koty wszystkich krajów łączcie się

Trochę nas tu nie było i niestety obawiam się, że kolejne posty też nie pojawią się zbyt szybko. Znalazłam nową pracę, do której dojeżdżam codziennie 54 km w jedną stronę (niestety nie autostradą ;-) Do domu wracam późno i nawet mi przez myśl nie przejdzie żeby włączać komputer.
Ale coś niecoś z życia moich futer od czasu do czasu na blogu się pojawi :-)

Koty i Fela muszą teraz dłużej czekać na wyjście na podwórko i na jedzonko. Jak wracam, wypuszczam je do ogrodu, a Tosia, która przychodzi na obiadek idzie na górę do sypialni i odsypia nocne wojaże. Potrafi tak spać już do rana, albo około 23:00 miauczy żeby ją wypuścić. Zakleszczona jest niesamowicie, włóczy się po różnych trawskach, to nie dziwne. Od miesiąca wydarłam z niej około 30 kleszczy (!) Baaardzo tego nie lubi.
 Mały śpiący Tosiamber:
Gacek dogadał się z Felą, choć ona lubi go czasem ścignąć, a on przylać jej łapą:
Kocia preferuje jednak towarzystwo kotów, psa omija szerokim łukiem.
 Gacek pomaga dzielnie w pracach ogrodowych ;-)
 A Fela lubi czmychnąć do sąsiadki:
Na koniec pochwalę się swoimi roślinkami:
Miłego weekendu majowego dla wszystkich :-)))
Na szczęście jutro mam wolne i odpoczywam, czego i Wam życzę :-) Pozdrawiam i do następnego zobaczenia :-)

PS: Specjalnie dla Amyszki - spotkałam sobowtóra kochanego Filipka. To kot naszego mechanika samochodowego (i on i jego żona przez kilka lat myśleli, że to kotka, ale wyprowadziłam ich z błędu zaglądając futrzakowi pod ogon ;-)

46 komentarzy:

  1. Fela z Gackiem wspaniale wyglądają.
    A dojazd do pracy ponad 50 km - to rzeczywiście daleko. Ja dojeżdżam tylko 15, chociaż kiedyś miałam pracę w odległości ponad 40 km od miejsca zamieszkania (i nie miałam samochodu), więc pamiętam ile czasu mi to zabierało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżdzić komunikacją publiczną? Brrrrr. To by mi chyba schodziło ze 2 godziny w jedną stronę, jak nie więcej. Dobrze, że już Pani nie musi tak dojeżdżać. Śmieszne jest tylko to, że z całego województwa ludzie dojeżdżają do Rzeszowa do pracy, a ja właśnie - mieszkając w pobliżu - w odwrotną stronę ;-)
      Pozdrawiam Pani Antonino :-)

      Usuń
  2. W ubiegłym roku spryskałam ogród preparatem na muchy, komary i kleszcze i okazało się, że działa. Jutro też mam zamiar to zrobić bo moje zwierzaki przynoszą ich całą masę. Jestem przerażona ilością ale pewnie to przez łagodną zimę się tak namnożyły. Współczuję tych dojazdów, mam nadzieję, że znajdziesz pracę znacznie bliżej. Ściskam serdecznie, Hania:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O!!! Muszę takie coś nabyć, bo komary już u nas są. Kleszczy raczej na ogrodzie nie ma w dużej ilości, bo Gacki nie przynoszą, tylko Tośka, która łazi po łąkach i bóg jeszcze wie gdzie ;-) Pozdrowienia Haniu :-)))

      Usuń
    2. Preparat nazywa się Hard killer i można go kupić na przykład na allegro. Ilość kleszczy na moich zwierzakach spadła, a brak komarów i much bezcenne:)))

      Usuń
    3. Dziękuję Ci bardzo Haniu za podpowiedź, jak zobaczę w sklepie dzisiaj to kupię, a jak nie to zamówię z allegro. A czy ten preparat jest bezpieczny dla ptaków? Bo na gruszce pojawiły się nam szerszenie, chciałabym je tym opryskać, ale mamy tam budkę ze szpakami, które już mogą mieć młode, albo będą je miały na dniach i nie chciałabym im zaszkodzić.

      Usuń
    4. W instrukcji jest napisane, że ze dwie godziny nie powinno się przebywać w miejscu oprysku, dotyczy to też zwierząt. Ja bym ominęła drzewo, preparat też odstrasza, więc może dadzą sobie spokój i nie będą przylatywać.

      Usuń
  3. Jak Fela ładnie urosła, piękna jest i w oczach nadal chochliki ;) Fajnie, że z Gackiem tak się polubili :)
    A czarne podusie Tosi...boskie <3 Udanej majówki, miłego odpoczynku ( bo jest po czym - dojazdy są męczące) Trzymajcie się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafnie to ujęłaś Aniu z tymi chochlikami (albo cytując byłą już - na szczęście - posłankę Samoobrony: "kurwiki") ;-)))
      Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy , głaski dla rudego przystojniaka :-)

      Usuń
  4. Aniu są preparaty zabezpieczające koty prze kleszczami. Wystarczy posmarować kilka kropel na kark. Wtedy też zdarza się, że złapią, ale o wiele rzadziej.
    Fela nadal jest drobniutka i malutka. Już chyba nie urośnie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, oczywiście i Gacki i Tosia dostały taki preparat na kark i na moje futra on działa, bo przebywają tylko na podwórku, gdzie regularnie kosimy trawę, ale Tośka włóczy się po łąkach i tam łapie to dziadostwo.
      Tak myślę, że Fela już większa nie będzie, za to zaczęła nam dojrzewać ;-)

      Usuń
    2. To powiem ci jeszcze, że kupiłam w Zooplusie takie szczypczyki do wyciągania kleszczy i bardzo jestem zadowolona. :))

      Usuń
  5. piekne kotki i fela :P ogrod wspanialy:)
    mam nadzieje ze praca warta dojezdzaznia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Praca lepsza od starej, czy warta takiego dojeżdżania - okaże się, na razie pracuję od 3 tygodni.
      Dziękujemy za miłe słowa Moniko :-)))

      Usuń
  6. Widzę ,że Fela na kotopsa wyrosła :-)))
    Piękne tulipany...
    W tym roku siostra zawzięła się ,że nasadzi ich dużo i różne :-)
    Miłego odpoczynku w weekend!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Krysiu, taki z niej koto-pies ;-) Ale w końcu nie dziwne, bo mieszka w kocim domku ;-)
      To moje pierwsze tulipany w ogrodzie, dlatego tak się nimi cieszę :-)
      Dziękujemy za życzenia i wzajemnie :-)

      Usuń
  7. Aniu, dawno Cię nie było, ale teraz już się wcale nie dziwię dlaczego. 110 km dziennie a pewnie czasem i więcej (jak skoczysz na jakieś zakupy "po drodze"), to nie byle co. Podziwiam Cię i jestem pod wrażeniem. Audiobooki jakieś w samochodzie masz? :)
    Łapusia Tosi - cudna, jak i cała futrzasta ferajna. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A! Jeszcze chciałam o roślinkach. :) Uwielbiam tulipki.
    Czy na przedostatnim zdjęciu (nie licząc kocich) to czarny bez? Bo listki jakieś takie leszczynowate. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, na razie w aucie słucham muzyki, dużo lepiej mi się jedzie, no i śpiewam sobie ile wlezie, to mi poprawia humor ;-) Trochę się boję audiobooków w drodze, bo nieraz jadę tak bardzo zmęczona, że i tak mam problem z koncentracją, a jak bym się wciągnęła w akcję książki, to już całkiem mogłabym skończyć w rowie ;-)
      To co wzięłaś za czarny bez, to kalina koralowa, na jesieni wykopaliśmy 3 egzemplarze z nad rzeki i wkopaliśmy na podwórku. Na razie tylko ta jedna ma takie zielone kwiatuszki.
      Uściski i buziaki Kasiu dla Was i Waszych podopiecznych.

      Usuń
  9. Nareszcie trochę wieści dla nas :-)) Super że masz nową pracę ,ale tak daleko to współczuję tego straconego czasu. Mój A. dojeżdża i właśnie nie ma go po 12 godzin :( Czasem jedzie autem , żeby zaoszczędzić trochę czasu ale to drożej wychodzi...
    No ale najważniejsze żeby dawała satysfakcję i za to kciuki trzymam :-)
    Cudna fotorelacja , szczególnie kwiatki i soczysta zieleń ,a futerka rozczulające :-))

    Dziękuję za fotki sobowtóra F. <3 Ale że właściciele nie wiedzieli że to chłopak , to szok ;)))
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wszystko w pracy będzie ok, jak nie - będę szukać innej. Na razie jest ciepło i jasno, gorzej będzie w zimie, ale póki co nie zaśmiecam sobie tym głowy ;-) Twój mąż to jakiś Superman, że nie dojeżdża na codzień autem, ja już wolę ponieść ten koszt, ale za to mam komfort i wygodę.
      Co do sobowtóra Filipka - chłopak ma atrybuty jak się patrzy, a oni do niego "Kicia" wołali ;-))))
      Pozdrawiamy cieplutko :-)

      Usuń
    2. Wiesz Aniu mój A. ma zwrot za bilety miesięczne - mają autobus firmowy ,a za paliwo już nie , więc tak się buja ;)
      Kicia też ładnie , jemu zapewne to nie przeszkadza ;))

      Usuń
    3. Aaaa, chyba że tak. To nawet lepiej niż autem, bo z kolegami weselej, no i zdrzemnąć się można. Ale pewnie mu ciężko - bo nie dość, że praca trudna, to jeszcze te dojazdy i Ty się pewnie martwisz ... Ech z tą pracą, z nią źle, bez niej jeszcze gorzej (jak z chłopem ;-))))

      Usuń
    4. Ano właśnie , czasem może się zdrzemnąć , pogadać z kolegami , posłuchać muzyczki , bo wozi ze sobą ;) Trzeba się dostosować i polubić , coś za coś prawda ? ;))

      Usuń
    5. A jeszcze Cię pocieszę że moja córcia też dojeżdża swoim autem co dzień do pracy - kilkanaście kilometrów co prawda ale jednak ;)
      Ona dostaje co miesiąc dodatek na paliwo , albo talon , bo pracuje w firmie transportowej.

      Usuń
    6. Kilkanaście km to dla mnie standard, bo tyle dzieli nas od Rzeszowa, więc na takie dojazdy sami się skazaliśmy wybierając wieś. Ale talonów nigdy nie dostawałam, za to G ma dotacje do paliwa ;-) Przynajmniej zmieniłam auto na ekonomiczniejsze, więc może nie zbankrutuję na tych dojazdach :-)))
      Tak jak pisałaś - coś za coś. Na szczęście ślubu z pracą nie bierzemy i w razie czego zawsze można szukać lepszej ;-)

      Usuń
  10. Same ładne zdjęcia i obiekty na nich:)
    Stracony czas jest pestką przy...kiepskich finansach:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze Cię czytać Aniu :)
    W tym roku kleszcze bardzo szybko zaczeły atakować, Zocha zdążyła trzy wyhodować zanim ją zakropiłam, a niesetety nie da ich sobie usunąć.
    Prześliczna jest Tosieńka, jak śpiw w szczególności.
    Uważaj na siebie Aniu :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie przed chwilą wydarłam z Tośki siedem :-( I tak codziennie. Boję się, żeby się czymś od nich nie zaraziła. Na nią krople nie podziałały - za domem mamy wielkie przestrzenie nieużytków, niekoszonych łąk i ona tam ma swoje królestwo, a kleszcze siedzą tam gromadnie. No i żeby jej te kleszcze powyciągać potrzeba miniumum dwóch osób - do trzymania kota, do trzymania wierzgających i drapiących łap no i do odkleszczania. Dziwię się, że ten kot ciągle do nas przychodzi - w jej mniemaniu to muszą być tortury :-(

      Ja też się cieszę Basiu, że się odzywasz w komentarzach, czekam na Twoje posty i wieści co u futrzaków i w Twojej dziczy. Pozdrawiam Cię serdecznie :-)

      Usuń
  12. Aniu, jak miło było znowu coś o Was poczytać. Koty i Fela jak zawsze piękne i błyszczące, aż miło popatrzeć na takie dorodne futrzaki :-) A ten kocur mechanika to kolorystycznie trochę do mojego Kubunia podobny ;-) Pozdrawiam serdecznie Ciebie, kotki i Felę, a i gratuluję nowej pracy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elizo, kotki podobne do siebie, zwłaszcza ta plamka na nosku, tylko Kubuś jest bardziej puchaty :-)
      Dziękuję za gratulacje, mam nadzieję, że będzie dobrze, na razie jestem na okresie próbnym. Dziękuję, że mnie odwiedzasz mimo zastoju, pozdrowienia i głaski dla kociambrów :-)

      Usuń
  13. Ale pięknie Felcia wyrosła:) Pięknie się prezentuje z kotami:) Tosia ma niesamowite umaszczenie. Współczuję tych dojazdów do pracy. Ale przynajmniej jedziesz. Najgorsze to chyba stanie w korku. Ja u moich kotów stosuję nieco większą dawkę Fiprexa niż to jest w ulotce. I zakraplam co trzy tygodnie. Ale u nas na szczęście nie ma kleszy na podwórku. No chyba, że wiatr jakiegoś brzydala przywieje albo psy z lasu przyniosą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, korki też zaliczam w paru miejscach po drodze. Najgorsze jak już przed samą pracą stoję 20 min., albo z powrotem 5 km przed domem.
      Nie bankrutujecie na tych Fiprexach, bo to cholerstwo drogie jest strasznie. Obawiam się że na Tośkę nie podziałała by nawet słoniowa dawka preparatu ;-)

      Usuń
    2. Ja do dziś pamiętam jak kiedyś przejechałam autobusem dwa przystanki w pół godziny. Się wkurzyłam, wysiadłam i poszłam na piechotę bo było szybciej;) My kupujemy największy Fiprex dla psa (taki XL) a potem strzykawką dzielimy na porcje dla kotów. Wtedy jest dużo taniej.

      Usuń
    3. Fajny patent, muszę wypróbować :-)

      Usuń
  14. wielka szkoda tak lubię Pni blog i cenię za miłość do zwierząt pozdrawiam karol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Karolu, dziękuję za ten komentarz. Bardzo mi miło i postaram się dodawać wpisy jak najczęściej:-)))

      Usuń
  15. Aniu podziwiam Cię, że tyle dojeżdżasz. Całe szczęście, że autem. Ja mam teraz pracę, której bym nie podjęła gdyby nie auto. W sumie nie jest tak daleko ale komunikacją miejską dojazd trwałby jakieś 2,5 godziny bo połączenia są bez sensu i trzy przesiadki. W sumie lubię te dojazdy autem bo lubię jeździć ale gdybym miała dojeżdżać tyle co Ty to chyba by mi wypłaty nie starczyło na benzynę :-)
    Fajnie zobaczyć co i Twoich zwierzaków. Szkoda tylko, że taki atak kleszczy - mam nadzieję, że Tosia poza przynoszeniem ich nie będzie miała żadnych kłopotów. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, tak się cieszę, że też znalazłaś pracę :-)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  16. Gratuluję nowej pracy przede wszystkim :) Mam nadzieję, że będziesz z niej zadowolona. Jeśli chodzi o dojazdy, to współczuję, no ale cóż można poradzić? Ja teraz też dojeżdżam do pracy 22 km w jedną stronę stojąc pół drogi w korkach :/ nie cierpię takiego marnotrawstwa czasu, ale nie mam na to wpływu, więc nie ma co się denerwować!
    Liczę, że jednak mimo ograniczonego czasu wolnego będziesz dawała znać, co słychać u Twojego kocio pieskowego stadka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kasiu :-) Zmiany są stresujące, ale konieczne żeby nie stać w miejscu ;-)
      Korki są faktycznie mocno irytujące, wrrrrr.
      Postaram się nie zaniedbywać bloga, skoro mam takich wspaniałych czytelników :-))) Buziaczki Kasiu

      Usuń
  17. Śliczne masz tulipanki! Koteczki urocze. I psiaczek kochany.
    Też nie lubię marnowania czasu i jeśli jeździsz publicznymi środkami - to oczywiście z szydełkiem lub drutami w łapkach?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS
      A na kleszcze nie stosujecie tego płynu co się na skórze rozprowadza?

      Usuń
    2. Aneczko, jeżdżę samochodem, więc o drutach nie ma mowy ;-)))
      Na kleszcze stosujemy krople, ale w przypadku Tosi - niewiele dają.
      Uściski Aniu :-)

      Usuń