piątek, 16 września 2011

Jarosław - moje miasto cz. 4

Przy okazji wizyty u rodziców, wpadliśmy do miasta, z którego niedawno się wyprowadzili. Taka "podróż sentymentalna" - miejsce, w którym mieszkałam przez pierwsze 19 lat życia i w którym dziś jestem tak rzadko. Połaziliśmy z Grześkiem po parku, gdzie brykałam jako mały szkrab i po kilku ukochanych uliczkach - z pięknymi domkami pamiętającymi dwudziestolecie międzywojenne. Zazdroszczę ludziom, którzy rodzą się i mieszkają całe życie  w jednym miejscu - w chwilach gdy odwiedzam swoje miasto, czuję się wyrwana z niego z korzeniami, choć wiem, że w dzisiejszej sytuacji, doświadcza tego wielu ludzi. Poniżej mały wycinek moich miejsc w Jarosławiu:

 Jak byłam młodsza marzyłam, że zamieszkam w domu poniżej. Niedawno został sprzedany i jest teraz w remoncie. Czy ktoś potrafi odczytać napis w nieznanym mi języku na elewacji?

12 komentarzy:

  1. Wspaniałe są takie podróże "powrotne"! Takie sentymentalne, ale zwykle radosne.
    Dokładając do tego niekwestionowaną urodę Podkarpacia, wcale się nie dziwią, że z taką przyjemnością podróżujecie po okolicy!
    A ja nadal wybieram się do Rzeszowa niebawem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne miasto i ładne domy .
    Napis to chyba w tureckim ???
    Ale nie znam się ...

    OdpowiedzUsuń
  3. will.ow - pamiętamy i czekamy z niecierpliwością na spotkanie :-)

    jasna - no właśnie ja też nie mogę go zidentyfikować

    OdpowiedzUsuń
  4. Hebrejski, niestety nie odczytam....
    Prawdopodobnie byla kiedys w tym domku tzw. bóznica? Czy jakiekolwiek inne miejsce socjalne.

    Ladne nostalgiczne miejsca twojego dziecinsta w obiektyw zlapane.

    spirit_of

    OdpowiedzUsuń
  5. jaki ten świat mały? moja Figa urodziła się w Jarosławiu i tam specjalnie po nią jechano z Wrocławia, a potem do mnie :)
    Ładne miasto.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witajcie!

    W pełni się zagadzam,że Jarosław to piękne miasto. :-)
    I mam to szczęście,że w nim mieszkam, chociaż chwilami marzy mi się odludzie wśród dzikiej przyrody...
    Wprawdzie tym razem nie udało się nam spotkać ( wielkie SORRY!!!) ,ale zaproszenie do nas wciąż jest aktualne!
    Dla Was buziaki , a kotom głaski! :-)

    M.N-Sz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Spirytko, ja też właśnie obstawiałam albo hebrajski, albo jakiś muzułmański, może turecki, jak sugeruje Jasna, ten półksiężyc ma dla mnie takie konotacje. A niestety historii tego domu nie znam.

    Pani Haniu - no proszę, co za niespodzianka :-) To my z Figą jesteśmy krajanki ;-)))

    Ciociu - nic straconego, spotkamy się następną razą. A Jarosław jest cudny, o czym obie dobrze wiemy :-) Dziękujemy za pozdrowienia, głaski, i również pozdrawiamy i głaski dla pieska zasyłamy :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. W JArosławiu byłam w latach licealnych -zauroczył mnie, piękne miasteczko:) co do języka- to nie hebrajski, raczej z narzecza arabskiego, myślę nawet o tatarach, tam była mniejszość tatarska....postaram się poszukać co nieco:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję Sabinko :-)

    Basiu - to może być dobry trop z tym tatarskim, nawet jest w Jarosławiu ulica Tatarska :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. znajome klimaty;-)
    w Jarosławiu studiowałam, a teraz pracuje więc taka moja codzienność z tym miastem związana;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę możliwości pracy w Jarosławiu. Gdybym widziała tam jakieś perspektywy dla siebie na pewno bym wróciła. Choć teraz, gdy już kupiliśmy swój dom gdzie indziej jest to raczej niemożliwe :-( Pozdrawiam Basiu :-)

      Usuń